Prof. Nowaczyk: W 2012 r. brakowało już 1/3 wraku Tupolewa
Antoni Macierewicz został powołany na stanowisko przewodniczącego Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego z 10.04.2010 r. w Smoleńsku. – To na pewno dobra wiadomość. Oczywiście to wszystko w gestii obecnego szefa MON, który powołuje członków podkomisji, powołuje też prezydium podkomisji. Dla spraw podkomisji na pewno to wzmocnienie naszych możliwości – ocenia prof. Kazimierz Nowaczyk, członek podkomisji.
– Minister Macierewicz dysponuje olbrzymią, szczegółową wiedzą na temat katastrofy. Ma ogląd całości sprawy, tak samo badań prowadzonych przez naszą podkomisję i stan ich zaawansowania – dodaje nasz gość.
Czy ta nominacji zadowoli twardy elektorat PiS-u? – Padają określenia elektorat PiS-u, elektorat opozycji. To nie jest sprawa polityczna. Techniczne wyjaśnienie przyczyn katastrofy jest sprawą badań i analiz naukowych. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, żeby obywatele Polski, kraju, który stracił w tej katastrofie swoich przywódców, nie był zainteresowany wyjaśnieniem do końca tej sprawy. Niezależnie od wyników badań. Wielokrotnie były pokazywane zaniedbania, które zostały zrobione przy badaniu tej katastrofy. Zaczęliśmy badać 6 lat po katastrofie. Wcześniej nie były wykonane podstawowe badania, które są wymaga przy tego rodzaju śledztwach. To podstawiło przed nami trudne zadanie. Musieliśmy posłużyć się innymi technikami, nie stosowanymi w badaniach katastrof. My te metody zaangażowali tego typu aparat naukowy. To wymaga czasu. Łatwo sobie wyobrazić rekonstrukcję wraku, która zrobiono w przypadku zestrzelonego samolotu nad Ukrainą. Zebrano wrak, ułożono, praca zakończona w każdym szczególe. My takich możliwości nie mamy i mieć nie będziemy – odpowiada prof. Nowaczyk.
"Rekonstrukcja na podstawie zdjęć jest bardzo czasochłonna"
Czy jest szansa na to, że wrak zostanie zrekonstruowany? – Prowadzimy równocześnie wysłuchania. Wiemy, że w 2012 r. brakowało już 1/3 samolotu. Nawet jeślibyśmy dzisiaj przystąpili do odtwarzania samolotu, to byłoby to tylko fragmentaryczne. Metoda, którą my przyjęliśmy, ze zdjęć, świadectwem tego jest opinia pana Taylora, upubliczniona wczoraj, pokazuje, że mamy przykłady, że w rekonstrukcji są części, których dzisiaj w Smoleńsku nie ma. To bardzo obrazowy przykład. Wiele osób, które oglądało zdjęcia, które były upublicznione, jak młodzi chłopcy wkładają części do plecaka i je wynoszą. Znalazł się reporter polski, który zrobił ciąg zdjęć klatka po klatce, widać ten wkładany element, wpasowaliśmy go w ten model dokładnie, jego obrys, ilość nitów, to zostało dopasowane do skrzydła. Tego typu rzeczy są bardzo pracochłonne – dodaje nasz gość.
– W sierpniu ubiegłego roku podaliśmy, że skrzydło zostało zniszczone wybuchem. Mamy model zrobiony, a to taki sam model jak tego samolotu na Ukrainie, którego analiza wskazuje na wybuch. Zrobiono symulacje komputerowe, które dokonały analizy odłamków. Na tej podstawie ustalono jak on został zestrzelony. To dowód. Ta makieta, precyzyjna, z oddaniem kształtów między odłamkami, policzeniem nitów, jest twardym dowodem. Skrzydło nie zostało zniszczone przez brzozę. Ono zostało zniszczone przez wybuch i ogromne ciśnienie wewnątrz – zakończył prof. Nowaczyk.