- Na czym polega gra demokratyczna? Na tym, że są układy i tworzy się większość. Większość tworzona jest często wbrew indywidualnościom. Donald Tusk został przewodniczącym Rady, bo to było w interesie pewnej większości lub znaczącej części. Wtedy wchodziły w grę Niemcy. Gdy spojrzymy na Saryusz-Wolskiego i Tuska, to Saryusz-Wolski ma silniejszą osobowość i nie działałby zgodnie z wolą większości. Tusk jest za to politykiem i doskonale wpisuje się w demokrację przeciętniaków, grających w zespole - powiedział dziś w programie "W punkt" prof. Kazimierz Kik, politolog. Wraz z prof. Pawłem Soroką rozważali pojawiające się spekulacje o ewentualnej kandydaturze Jacka Saryusz-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej.
"Zamieszanie otworzy worek z kandydatami"
- Ja bym nie wykluczył, ze jest w tych spekulacjach odrobina prawdy. Jacek Saryusz-Wolski to osoba bardzo kompetentna w sprawach UE. Zajmował się Unią jeszcze przez wejściem do niej Polski w 2004, pełnił funkcje w strukturach zajmujących się integracją europejską. Także jego wypowiedzi w ostatnim okresie zwracały uwagę, bo miał dotyczące wielu kwestii stanowisko odrębne od PO, której jest członkiem – powiedział prof. Soroka.
- Priorytetem obozu rządzącego jest to, by nie dopuścić, aby na czele Rady Europejskiej stała osoba nieprzychylna polskiemu rządowi, stanowiąca „opozycję na wygnaniu”. Nie dopuścić, ale jak? Jak można zamieszać? W tej chwili. gdy mamy tylko kandydaturę Tuska, to zamieszanie otwiera worek z kandydatami. Widzę socjalistów, którzy tylko szukają pretekstu. Taki układ, gdyby chadek został szefem RE, łamie układ między chadekami a socjalistami dotyczący najwyższych stanowisk unijnych. Gdy pojawi się jeszcze jedna kandydatura, zapanuje pewne zamieszanie i może wtedy dojść do wysunięcia socjalisty. Nie można podważać kompetencji Saryusz-Wolskiego, jednak nie zdarzyło się dotychczas, że ktoś bez przeszłości na wysokim stanowisku został prezydentem UE – podkreślił Kazimierz Kik.
"Tusk wpisuje się w demokrację przeciętniaków"
- Wybór przewodniczącego RE jest dokonywany przez przedstawicieli państw, decydują państwa. To musi być osoba mająca poparcie grupy państw. Saryusz-Wolski jest znany wśród polityków Unii, ale jednak takiej pozycji by zyskał poparcie grupy państw, nie ma. Jeśli chodzi o Donalda Tuska, to głównie poparcie Niemiec sprawiło, że został wybrany na swoją pierwszą kadencję w Radzie – zauważył Soroka.
- Na czym polega gra demokratyczna? Na tym, że są układy i tworzy się większość. Większość tworzona jest często wbrew indywidualnościom. Donald Tusk został przewodniczącym Rady, bo to było w interesie pewnej większości lub znaczącej części. Wtedy wchodziły w grę Niemcy. Gdy spojrzymy na Saryusz-Wolskiego i Tuska, to Saryusz-Wolski ma silniejszą osobowość i nie działałby zgodnie z wolą większości. Tusk jest za to politykiem i doskonale wpisuje się w demokrację przeciętniaków, grających w zespole – powiedział prof. Kik.
- Są trzy główne cele takiej politycznej intrygi. Pierwszy, to rozbicie monolitu, wprowadzenie zamieszania w obozie PO, a także europejskiej chadecji. Drugi, to ułatwienie socjalistom umieszczenia własnego kandydata, potem może też szefa Rady. Bo „jeśli nam nie uda się wprowadzić kandydata, to może uda się komuś innemu”. Trzeci, to ogromny sukces polityczny, jaki może wyniknąć z ewentualnego pozyskania do swoich szeregów Jacka Saryusz-Wolskiego - wylicza prof. Kazimierz Kik.
Co potem?
- Kto nie jest za Tuskiem z wielkich państw? Francuzi i Włosi, obok Niemiec najwięksi gracze w UE. Załóżmy, że Tusk nie zostanie przewodniczącym RE - czy wróci do Polski? Tu się otwiera pole do kolejnych rozważań. Rysował się w różnych enuncjacjach scenariusz, że zostaje na drugą kadencję, po niej wraca do Polski i startuje na prezydenta. Teraz może się to zmienić – zastanawia się Soroka.
- Co potem? Zaraz potem wybory we Francji, potem w Niemczech. Wiemy, że może Schulz wygrać z Merkel, aspiracje socjalistów na szefa RE są istotne. Tworzy się powoli w Europie inna opcja polityczna, która będzie zdobywała coraz większą przestrzeń. Broniący się mainstream lewicowo-liberalny może być ciałem obcym w nowej konstrukcji politycznej jesienią tego roku – zasugerował Kik.