Polityczna jesień nabiera kolorów, a tematem dnia numer jeden jest dzisiejsze spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. W studio Telewizji Republika sprawę komentowali politolodzy – prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Myślę, że dzisiaj widzimy tylko fragment i to raczej należący do początkowych aspektów. Napięcie było sygnalizowane przez ośrodek prezydencki już późną wiosną tego roku. Niestety nasza konstytucja czyni prezydenta silnym społeczną legitymacją, ale nie daje mu realnej władzy, równocześnie pozwala mu wpływać na pewne sprawy. Nie jest to dobre, takie napięcia zawsze się pojawiały, jest to nihil novi – ocenia prof. Chwedoruk.
"Prezydent z dużym wpływem na obronność sięgał czasów okrągłego stołu"
– W moim przekonaniu to nie jest spór między rządem a prezydentem, bo część rządu z sympatią patrzy na działania prezydenta. Mówię o wicepremierach Gowinie i Morawieckim, zresztą nie tylko. To jest raczej nadaktywność, albo aktywność w słusznej wierze dwóch głównych polityków rządu – mówię o ministrach obrony narodowej i sprawiedliwości. W związku z tym wydaje mi się, że to nie jest spór w ramach formacji, ale jest to taki troszeczkę oparty na silnych osobowościach spór między prezydentem a dwoma ministrami. Myślę, że ten spór łatwo wyeliminować. Media chcą pokazać jak wali się obóz rządzący. Myślę, że kluczową osobą jest prezes. Dwóch czołowych polityków formacji powinno to rozstrzygnąć, bo prezydent i prezes to dwie najważniejsze postacie. To marginalny spór, wynikający z aspiracji dwóch istotnych polityków. Jednak opowiadam się za tym, co proponuje pan prezydent Andrzej Duda, biorąc pod uwagę reprezentatywność prezydenta, 8 milionów osób w końcu na niego głosowało. Myślę, że to rozmowa między dwoma liderami. PiS musi uznać, że prezydent jest aktorem nr 1 w formacji. Tak mówi konstytucja, tak mówi logika – zauważa prof. Kik.
Czy kompetencje prezydenta, które dotyczą sił zbrojnych i polityki zagranicznej sięgają czasów prezydentury Lecha Wałęsy? – To trafna diagnoza. Sięgnąłbym logicznie dalej, prezydent z dużym wpływem na obronność i sprawy zagraniczne sięgał czasów okrągłego stołu. W istocie, prawem kaduka w czasach Wałęsy prezydent wywalczył sobie formalny i nieformalny wpływ na te kwestie. Konstytucja osłabiła tę rolę – odpowiada prof. Chwedoruk.
Czy możliwa jest konstytucyjne, bardziej szczegółowe określenie kompetencji prezydenta. –Do takiej zmiany potrzeba wysokiego poziomu konsensusu, kto wie czy jeśli obecne spory nie zostaną rozwiązane, czy nie będziemy mieli debaty o wzmocnieniu roli prezydenta, czy racjonalizacja systemu nie miałaby polegać na likwidacji codziennego wpływu na tę materię. Myślę, że podziały w tej materii mogłyby przebiegać również w obozie rządzącym – dodaje prof. Chwedoruk.
"To pomysł na ukrainizację Polski"
– Należy wyciągnąć wnioski ze słabości III RP. Partie nie dopuszczą do tego, żeby utraciły wpływ na istotne dla siebie kwestie. Mamy referendum - niech społeczeństwo wypowie się, czy skłócone partie mają mieć wpływ na tak ważne kwestie, czy chcemy oprzeć to na bardziej stabilnym i wiarygodnym podmiocie. Polacy muszą się zdecydować. Prezydent dobrze pomyślał, że odwołał się do Polaków. Polska demokracja jest za młoda żeby ryzykować oparcie się na niepewnych partiach politycznych – powiedział prof. Kik.
Zupełnie inne zdanie ma prof. Chwedoruk. – Z niepokojem słuchałem wypowiedzi poprzednika. To pomysł na ukrainizację Polski. Mamy takich wiele państw postkomunistycznych, albo państw Ameryki Północnej, gdzie silna władza prezydencka uniemożliwiała partykulację interesów. Jeżeli spojrzymy na różne kraje Europy ciężko wskazać takie państwa. Z polskiej perspektywy casus Macrona jest czymś perzerażających. To główne zagrożenie dla demokracji w dzisiejszym świecie – odpowiada prof. Chwedoruk.
– Większym zagrożeniem jest dzisiejsza sytuacja. Zadajmy pytanie – dokąd doprowadzi Polskę obecny stan partiokracji. Po każdej kadencji mamy totalny zwrot. 27 lat partiokracji doprowadziło do tego, że mamy marginalizację Polski w Unii Europejskiej zarówno politycznie jak i gospodarczo.