– To jedynie pretekst do walki o władzę. Jak pracowałem w szpitalu i kobieta poroniła albo urodziła przedwcześnie martwe dziecko, to nikt się tym nie przejmował. Ksiądz nie organizował pogrzebu – mówił w wywiadzie dla "Newsweeka" seksuolog prof. Andrzej Jaczewski.
Prof. Jaczewski w rozmowie z Wojciechem Staszewskim komentował m.i.n toczącą się obecnie debatę wokół ustawy o in vitro oraz stosunek kościoła do seksualności.
Jak tłumaczył w wywiadzie, jego zdaniem "Kościołowi na tych zarodkach (użytych przy metodzie in vitro - red.) gówno zależy", a kłótnia o ustawę i apele duchownym to jedynie "pretekst do walki o władzę".
– Mam tylko opór przeciwko temu, że biskupi w tej sprawie zabierają głos. Oni mogą w kościele mówić, że in vitro jest grzechem śmiertelnym i grozi za nie ekskomunika. Ale mam opór, kiedy oni chcą narzucić to innym ludziom – stwierdził seksuolog.
– Jest mi żal, że Kościół jest taki do nie do zaakceptowania – mówił w dalszej części wywiadu prof. Jaczewski komentując stosunek kościoła do seksualności, podkreślając jednocześnie, że "odrzuca go zachłanność kościoła", który "za pieniądze zrobi wszystko". Jak tłumaczył, w swojej żądzy władzy kościół chce przede wszystkim narzucać normy. Seksuolog wyraził też zmartwienie sytuacją księżym, których kościół stawia w trudnej sytuacji, zmuszając ich do zachowania celibat, co jest wbrew naturze. – Dużo księży uprawia stosunki homoseksualne nie z wyboru, tylko z konieczności – tłumaczył prof. Jaczewski.
Kontrowersje wokół ustawy o in vitro
Ustawa o leczeniu niepłodności została pod koniec czerwca przegłosowana większością 261 głosów, poparło ją większość posłów PO, PSL i SLD. Przeciwko, 176 głosów, byli posłowie PiS i Zjednoczonej Prawicy. Po przegłosowaniu jej przed Senat, w ubiegłym tygodniu została też podpisana prezydent Bronisław Komorowskiego, który odesłał ją do Trybunału Konstytucyjnego w związku z jednym jej zapisem.
Projekt ustawy o leczeniu niepłodności przygotował resort zdrowia; rząd przyjął go w pierwszej połowie marca. Zakłada on, że z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem.
Projekt zabrania tworzenia zarodków w celach innych niż pozaustrojowe zapłodnienie. W procedurze tej zapłodnionych mogłoby być nie więcej niż sześć komórek jajowych. Więcej zarodków można byłoby tworzyć, gdy kobieta ukończy 35 lat lub gdy będą ku temu wskazania - współistniejąca z niepłodnością inna choroba lub wcześniejsze dwukrotne nieskuteczne leczenie metodą zapłodnienia pozaustrojowego. Zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni. Do takiego dawstwa mają być przekazywane też zarodki, których oboje dawcy zmarli, także zarodki przekazane do banku komórek rozrodczych i zarodków w celu ich przechowywania, jeśli od tego dnia minie 20 lat.
Rządowy projekt zakazuje preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka. Wyjątkiem mają być sytuacje, gdy wybór taki pozwala uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby dziedzicznej. Zakazane ma być też niszczenie zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju - grozić ma za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5.
Mimo wielokrotnego składania projektów, wcześniej w Polsce nie udało się uchwalić ustawy, która regulowałaby kwestie stosowania procedury in vitro. Obowiązująca dotychczas ustawa tkankowa nie zawiera zapisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek zarodkowych i tkanek płodów. Za niepełne wdrożenie unijnej dyrektywy dot. jakości i bezpieczeństwa tkanek oraz komórek ludzkich - co wskazała w ub. roku Komisja Europejska - Polsce groziła wysoka kara.