Prof. Gut: pierwsze szczepienia kroplą w morzu potrzeb, ale zabezpieczą najbardziej zagrożonych
Pierwsze szczepienia są kroplą w morzu potrzeb, jeżeli chodzi o populację Polaków, ale zabezpieczą tych najbardziej zagrożonych COVID-19 – powiedział wirusolog prof. Włodzimierz Gut. W jego ocenie w okolicach czerwca możemy zobaczyć znaczące zmiany w przebiegu epidemii.
Pierwsza dostawa szczepionek, wynosząca 10 tys. sztuk, wyruszyła do Polski w nocy z 24 na 25 grudnia z belgijskiego magazynu firmy Pfizer w Puurs, by trafić do magazynu ARM w Wąwale pod Tomaszowem Mazowieckim.
- W sobotę nad ranem, ok. godz. 6.45, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, szczepionki trafiły do celu - poinformował prezes ARM Michał Kuczmierowski.
Szczepionki, które już są w Polsce, trafią do 72 szpitali. Natomiast kolejna partia zostanie dostarczona do ponad 500 szpitali, gdzie szczepiony będzie personel medyczny. Kolejne 300 tys. dawek Pfizer ma dostarczyć w kolejnym tygodniu.
Prof. Gut powiedział, że to jest na razie kropla w morzu potrzeb.
- Te liczby nie wpłyną jeszcze na ogólną sytuację epidemiczną, ale zabezpieczą indywidualnie tych najbardziej narażonych, czyli walczących z epidemią. Do tego, gdy zaszczepimy personel np. DPS-ów, to i zmniejszy się ryzyko dla pensjonariuszy, którzy najczęściej są osobami starszymi, często z wielochorobowością - podkreślił prof. Gut.
W jego ocenie trzeba liczyć na jak najszybsze dopuszczenie do użytku kolejnych szczepionek innych firm, gdyż szczepienie w tempie 1 mln osób miesięcznie spowoduje rozciągnięcie procesu na wiele miesięcy. - Musi się bowiem zaszczepić 30 mln osób albo tyle przejść zakażenie - dodał wirusolog.
Szczepienie w pierwszej kolejności osób z grup ryzyka ma pozwolić na jak najszybsze wpłynięcie na statystykę zgonów na COVID-19.
Zdaniem prof. Guta Polacy zaczną się mocniej przekonywać do szczepień, gdy zobaczą efekt w swoich grupach znajomych.
- Dojdzie do tego, że po jakimś spotkaniu ci zaszczepieni nie zachorują, a ci, którzy się nie zaszczepili, złapią wirusa. Wówczas czym prędzej polecą oni swoim bliskim szczepienie, pogonią ich do przychodni. Tak to działa - stwierdził prof. Gut.
W jego ocenie w Polsce są tak silne podziały wewnętrzne, że jak ktoś zabiera głos, to z założenia połowa mu nie wierzy, bo przecież musi on reprezentować "jakąś stronę".
Zdaniem wirusologa, gdybyśmy szczepili w zgodzie z założeniami narodowej strategii w tempie 4 mln osób miesięcznie, o ile tyle szczepionek w danym miesiącu dotrze do Polski i będzie tylu chętnych, to ok. czerwca zobaczymy znaczące zmiany w przebiegu epidemii.
- Wtedy szczepienia wpłyną już na czynnik szerzenia, bo będziemy mieli zaczepione ok. 20 mln osób plus tych, którzy to przechorowali, więc sytuacja znacząco by się poprawiła - powiedział.