Prof. Chazan: Osoby, które mnie nie znają, chcą przedstawić mnie jako osobę bez serca. Moje pacjentki wiedzą, że tak nie jest
– To, co się w tej chwili dzieje, jest bardzo smutne. Jestem przedmiotem coraz większych ataków w internecie, czy osobiście. Nawet osoby, które mnie znają czy przyjaźnią się ze mną, ponoszą tego konsekwencje. Jeden z moich kolegów profesorów, nie uzyskał tytułu konsultanta wojewódzkiego, bo wyrzucano mu, że jestem jego przyjacielem. To jest ostracyzm, dotyczący nie tylko mnie, ale i moich kolegów, całego środowiska, które chce bronić życia – mówił w programie Ewy Stankiewicz "Otwartym Tekstem" prof. Bogdan Chazan.
Gościem Ewy Stankiewicz w programie "Otwartym Tekstem" był prof. Bogdan Chazan, któremu dziś grozi utrata prawa wykonywania zawodu, choć dziś trudno byłoby wymienić ilość nagród i odznaczeń, które otrzymał, ilość publikacji, które ma na swoim koncie oraz ilość osób, którym pomógł.
– Sam się dziwię, jak to możliwe, że grozi mi utrata prawa wykonywania zawodu. Być może Naczelny Sąd Lekarski zwleka z decyzją o ukaraniu mnie lub nie do przyszłego roku, ponieważ w przyszłym roku będę obchodził 50-lecie uzyskania dyplomu lekarza – stwierdził prof. Chazan.
Liczba możliwych wyjść z tej sytuacji jest spora, nie musi się to zakończyć utratą prawy do wykonywania zawodu
Profesor podkreślił, że "z tych odznaczeń czy wyróżnień, cenię sobie "Parasol Szczęścia", to było wyróżnienie przyznane przez matki, których dziećmi opiekowałem się jeszcze przed urodzeniem". – Obecnie, na takiej stronie, która nazywa się pudelek..pl, moje "pacjentki", a raczej osoby, które nie są moimi pacjentkami, starają się przedstawić mnie jako osobę bez serca, jako brutalnego człowieka, pacjentki, które mnie znają, wiedzą, że tak nie jest – mówił gość Ewy Stankiewicz.
Prof. Chazan podkreślił, że "od momentu, kiedy odmówił aborcji chorego dziecka, w Szpitalu św. Rodziny w Warszawie, minęły już przeszło trzy lata". – Różne instytucje prowadziły dochodzenie: rzecznik praw człowieka, Ministerstwo Zdrowia, Urząd m. st. Warszawy, prokuratura. W dalszym ciągu toczy się sprawa przed Naczelnym Sądem Lekarskim i przed sądem pracy. Naczelny Sąd Lekarski odrzucił już dwa razy – moim zdaniem – sprawiedliwe i zgodne z prawdą oceny rzecznika odpowiedzialności zawodowej i w związku z tym już trzeci raz byłem przesłuchiwany przez rzecznika, bo sąd lekarski nadal domaga się szczegółów dotyczących tamtej sprawy. Nie wiem, jak to się skończy, prawdopodobnie będzie wydany wyrok. Wyrok może być uniewinniający, ale mogę też zostać ukarany – wśród możliwych kar, oprócz zawieszenia czy odebrania prawa wykonywania zawodu jest jeszcze nagana czy ostrzeżenie, upomnienie. Liczba możliwych wyjść z tej sytuacji jest spora, nie musi się to zakończyć utratą prawy do wykonywania zawodu – opowiadał.
Poszło o moją opinię dotyczącą dziecka z zespołem Downa – czy dziecko z zespołem Downa spełnia kryteria choroby, zagrażającej życiu – moim zdaniem – nie
Gość programu "Otwartym Tekstem" przypomniał, że przez całe życie pracował w szpitalach ginekologiczno-położniczych. – Przez wiele lat byłem szefem kliniki położnictwa i ginekologii w Instytucie Matki i Dziecka, gdzie zresztą – wskutek działań grup feministycznych – zostałem najpierw zawieszony, a potem zwolniony. Już wówczas przeżyłem pewien wstrząs związany z niesłusznym oskarżeniem. Poszło o moją opinię dotyczącą dziecka z zespołem Downa – czy dziecko z zespołem Downa spełnia kryteria choroby, zagrażającej życiu – moim zdaniem – nie – wskazywał.
– Sprawa, która spotkała mnie potem w Szpitalu św. Rodziny, zwolnienie mnie nie tylko z funkcji dyrektora, ale i z pracy, teraz dopiero widzę, jakie ma to konsekwencje dla mnie – zostałem odsunięty od pracy, którą wykonywałem przez całe lata, od sali porodowej, od kontaktu z pacjentkami – dodał.
Prof. Chazan wskazał, że "postawił klinikę położnictwa i ginekologii organizacyjnie na wysokim poziomie". – Kiedy wchodziła akcja "Rodzić po ludzku", to nasza klinika zajęła drugie miejsce w skali kraju, za wdrożenie postępowania okołoporodowego ukierunkowanego na potrzeby rodziny – dodał.
To jest ostracyzm, dotyczący nie tylko mnie, ale i moich kolegów, całego środowiska, które chce bronić życia
Ginekolog zaznaczył, że "jest sądzony przez sąd korporacyjny, a więc kolegów po fachu, którzy już trzeci raz odsyłają prawdziwy i korzystny dla mnie wynik, doszukując się jakiejś mojej winy". – To, co się w tej chwili dzieje, jest bardzo smutne. Jestem przedmiotem coraz większych ataków w internecie, czy osobiście. Nawet osoby, które mnie znają czy przyjaźnią się ze mną, ponoszą tego konsekwencje. Jeden z moich kolegów profesorów, nie uzyskał tytułu konsultanta wojewódzkiego, bo wyrzucano mu, że jestem jego przyjacielem. To jest ostracyzm, dotyczący nie tylko mnie, ale i moich kolegów, całego środowiska, które chce bronić życia – mówił profesor.
Program Ewy Stankiewicz "Otwartym Tekstem" w każdy czwartek o godzinie 21:10 na antenie TV Republika!