Prof. Wiesław Binienda – ekspert ds. badania przyczyny katastrofy smoleńskiej- w rozmowie „W punkt” podsumował najnowsze doniesienie komisji.
– Samolot, wbrew temu co nam wmawiano, nie był sprawny. Są zapisy, które jasno wskazują, że bardzo ważne elementy samolotu(silnik, generator, wysokościomierze czy układ hydrauliczny) nie funkcjonowały tak, jak należy. Opinia, która mówi o braku problemów na pokładzie Tu-154M jest kłamliwa – stwierdził prof. Binienda. – Nie wiem, czemu poprzednia komisja zignorowała zapisy mówiące o błędach. Jeśli choćby do odczytywania skrzynek ATM(tzw. polskich czarnych skrzynek – red.) użyto błędnych algorytmów, to błąd w odczytach jest rzeczą oczywistą.
Profesor w rozmowie z Katarzyną Gójską-Hjeke podkreślał, że poprzednia komisja nie przykładała należytej uwagi i ostrożności do bardzo ważnych odczytów kluczowych urządzeń samolotu. – My porównujemy wszystkie dane, badamy mechanizmy i szukamy błędów w związku z czym nasza praca jest trudniejsza. Pokazujemy, ile rzeczy zbagatelizowała komisja Millera. Musimy przyglądać się każdej, nawet najdrobniejszej rzeczy, ponieważ tylko to może uchronić nas przed potencjalną manipulacją – dodał Binienda, twierdząc, że nawet prawidłowy odczyt nie gwarantuje sukcesu.
Pytany o to, na jakim etapie jest śledztwo podkomisji Macierewicza, opowiedział o badaniach w tunelu aerodynamicznym: – Rozpoczęliśmy eksperyment symulacji możliwych opcji lotu samolotu, tworząc jego odwzorowanie w skali 1:100. Wyniki badania traktujemy jako próbę do kolejnych, które chcemy przeprowadzić na modelu w skali 1:20 lub 1:10. Niestety hangar, który mógł pomieścić taki model nagle uległ awarii i nie wiemy kiedy uda się przeprowadzić badanie.
– Trudności w badaniu przyczyny katastrofy smoleńskiej jest wiele, poczynając od sprawdzenia błędów poprzedniej komisji a kończąc na ustaleniu jednej prawdziwej wersji. W naszym wypadku ponadto trzeba dowieść, że wersja komisji jest jedyną słuszną i prawdziwą wersją. Musimy więc wykluczyć wszystkie inne możliwości. Wielu by się poddało, zrezygnowało z szukania prawdy, ale dzięki nowej technologii nam się chce, czego – podejrzewam – nie przypuszczała poprzednia komisja.