– Przyjmuję werdykt Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, bo Polska nie ma już, gdzie się od niego odwołać. Odesłanie sędziów na emeryturę było jak najbardziej uzasadnione – powiedział w rozmowie z "Super Expressem" prezydent Andrzej Duda.
Pytany w świątecznym wydaniu dziennika, czy ogłoszenie powrotu szefa RE Donalda Tuska do polskiej polityki byłoby dla niego "dobrym prezentem pod choinkę", odparł, że nie byłby to zaskakujący prezent. – Wystartować może każdy – dodał.
– Można będzie zestawić jego słowa z tym, co miał okazję zrobić, a raczej nie zrobić. Jego siłą byłoby jednak doświadczenie – mówił dalej. Dodał przy tym, że ciągły zarzut łamania konstytucji to "stara metoda", a "najgłośniej krzyczą ci, którzy mają najwięcej na sumieniu". - Prosiłem o konkretne zarzuty i wciąż ich nie usłyszałem - podkreślił.
- Sędziowie przesunięci na emeryturę zajmowali gabinety, łamiąc prawo - powiedział prezydent, wskazując na okoliczność braku nowelizacji ustawy o SN. - Ponadto I prezes SN, rzecznik praw obywatelskich i posłowie opozycji mogli zaskarżyć przepisy każdej z ustaw do Trybunały Konstytucyjnego, a nigdy tego nie zrobili - zaznaczył.
Prezydent zapytany został również, czy - w świetle ostatniej noweli - warto było "forsować" przejście sędziów i I prezes SN w stan spoczynku. - Przyjmuję werdykt Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, bo Polska nie ma już gdzie się od niego odwołać. Za jego odrzucenie czekałyby nas konsekwencje na poziomie UE. Nie oznacza to jednak, że się z tym werdyktem zgadzam - podkreślił.
– Proszę też pamiętać to, że stawałem w obronie części sędziów SN. To, że nie wyrzucono ich wszystkich, jest wyłącznie zasługą mojego weta z lipca 2017 r. - zaznaczył.
– Są nowi sędziowie i mam nadzieję, że ludzie zaczną uważać, że wraca w Polsce sprawiedliwość. Wyrażam jednak głębokie ubolewanie, że w związku z orzeczeniem TSUE wracają do SN sędziowie splamieni w czasach komunistycznych – podsumował.