12 maja 1983 r. syn opozycyjnej poetki Grzegorz Przemyk został zatrzymany przez funkcjonariuszy MO na pl. Zamkowym w Warszawie i bestialsko pobity w komisariacie przy ul. Jezuickiej. Przewieziono go do szpitala, gdzie zmarł dwa dni później. W przeddzień jego urodzin hołd złożył mu premier Mateusz Morawiecki.
"Grzegorz Przemyk miał zaledwie 18 lat, gdy został pobity na śmierć przez funkcjonariuszy milicji. W 1983 roku był ode mnie starszy o 4 lata, właśnie świętował zdaną maturę, miał przed sobą całe życie. Jego pogrzeb przerodził się w wielką manifestację antykomunistyczną" - czytamy na koncie szefa rządu na Facebooku.
"Historia ta jest mi szczególnie bliska. Pamiętam lata spędzone w lęku o zdrowie i życie Ojca, który zmuszony był do ukrywania się czy przesłuchania na komisariatach pod byle pretekstem" - podkreślił premier.
"Na szczęście tamta Polska już nie wróci, jednak powinniśmy dbać, by pamięć o tych bolesnych wydarzeniach nigdy nie wyblakła. W wigilię urodzin jednej z najmłodszych ofiar stanu wojennego złożyłem kwiaty pod tablicą poświęconą Grzegorzowi Przemykowi" - dodał.
Grzegorz Przemyk urodził się 17 maja 1964 r. Był synem opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, uczniem Liceum Ogólnokształcącego im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego. 12 maja 1983 r. zatrzymany przez funkcjonariuszy MO na pl. Zamkowym w Warszawie i bestialsko pobity w komisariacie przy ul. Jezuickiej; przewieziony do szpitala, zmarł 14 maja. Śmierć Grzegorza Przemyka była jedną z najgłośniejszych zbrodni aparatu bezpieczeństwa PRL.