Premier Włoch Giuseppe Conte oświadczył w środę w Izbie Deputowanych, że proponowane przez rząd przedłużenie stanu kryzysowego z powodu pandemii koronawirusa do 15 października nie oznacza, że wprowadzone zostaną nowe restrykcyjne kroki.
"To wybór niezbędny, pod pewnymi względami obowiązkowy, oparty na wyłącznie naukowych ocenach" - wyjaśnił premier.
Odpowiadając przeciwnikom tego rozwiązania Conte oświadczył: "To na pewno nie jest narzędzie mające na celu ograniczenie wolności, stłumienie sprzeciwu i zniewolenie ludności. Takie stwierdzenia są groźne i nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości".
Szef włoskiego rządu zaapelował, by nie wywoływać "zamieszania wśród ludności", bo - jak zauważył - "w mediach społecznościowych niektórzy obywatele wyrażają przekonanie, że przedłużenie stanu kryzysowego oznacza nowe zamknięcie kraju od 1 sierpnia".
"Zachowujemy ostrożny poziom czujności, ale nie zamierzamy wprowadzać restrykcyjnych kroków. Mogę zapewnić, że ze strony rządu, mojej osobiście i wszystkich ministrów nie ma żadnego zamiaru, by dramatyzować czy wywoływać nieuzasadniony strach wśród ludności" - dodał Conte.
Decyzja ta - jak zaznaczył - "nie ma nic wspólnego z wolą stworzenia nieusprawiedliwionej sytuacji alarmowej".
Premier podkreślił, że nie wyklucza się utrzymania kroków prewencyjnych, które obecnie pozwalają na "koegzystencję z wirusem".
"Przedłużenie stanu kryzysu nie szkodzi naszemu wizerunkowi za granicą. Przeciwnie: Włochy postrzegane są jako kraj bezpieczny"- powiedział.
Zdaniem Contego straty takie może przynieść "dramatyzowanie" sytuacji. W ten sposób odpowiedział opozycji, między innymi liderce prawicowego ugrupowania Bracia Włoscy Giorgii Meloni, która ostrzegła w środę, że dalsze obowiązywanie stanu kryzysu "odstraszy turystów i inwestorów".