Izraelska policja chce postawić zarzuty korupcyjne premierowi Benjaminowi Netanjahu. To efekt wielomiesięcznego dochodzenia, choć nie wiadomo na pewno, czy sprawa trafi do sądu. Sam szef rządu twierdzi, że to spisek przeciwników politycznych, którzy dążą do obalenia jego gabinetu.
Lokalne media ujawniły, że wysocy rangą funkcjonariusze zaangażowani w sprawę uznali na nadzwyczajnym spotkaniu, że są dowody, by postawić premierowi zarzuty korupcji. Gdy to formalnie nastąpi, policja przekaże sprawę prokuratorowi generalnemu, a ten zdecyduje, czy wnieść sprawę do sądu.
Netanjahu jest podejrzany o korupcję, fałszerstwa i złamanie zasad zaufania społecznego. Policja uważa, że premier przyjmował drogie prezenty od jednego z biznesmenów, w tym cygara i butelki drogiego szampana.
Podejrzewa się też, że w zamian za pozytywne materiały o premierze Netanjahu, właściciel jednej z najpopularniejszych w Izraelu gazet miał ułatwiony dostęp do koncesji na kasyna. W ostatnim czasie izraelska policja kilkakrotnie przesłuchiwała premiera w jego rezydencji w Jerozolimie.
Sam premier umieścił na Facebooku film, w którym twierdzi, że jest niewinny. – Jestem pewien, że na końcu całej sprawy władza sądownicza dojdzie do prostego wniosku, że nic w tej sprawie nie ma – przekonywał. Wcześniej sugerował, że jest to spisek lewicy i prawicowych rywali, którzy wspólnie chcą pozbawić go stanowiska.
Benjamin Netanjahu sprawuje funkcję premiera Izraela nieprzerwanie od 12 lat. Zgodnie z tamtejszym prawem, gdyby został oskarżony, nie musi rezygnować z urzędu.
Jeśli usłyszy zarzuty, nie będzie pierwszym izraelskim premierem, który stanąłby przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. W zeszłym roku na wolność wyszedł poprzednik Netanjahu na stanowisku szefa rządu, Ehud Olmert. Polityk odsiedział 16 miesięcy za kratkami po tym, jak został oskarżony o korupcję.