Gościem Dominiki Figurskiej w programie z cyklu „Polityk też człowiek” był Marek Suski (PiS), członek komisji ds. Amber Gold, przewodniczący komisji energii i skarbu państwa. Poseł zdradził kilka szczegółów ze swojego życia. Powiedział nam co robi aby nabrać dystansu oraz wewnętrznego spokoju. Zdradził, że kiedyś utrzymywał się nawet ze swojej artystycznej pracy. Podzielił się również kilkoma pracami swojego autorstwa.
Mało kto wie, że pracował Pan w teatrze wielkim
-Chodziłem do szkoły- technik teatralny. W trakcie zacząłem pracować w teatrze ale potem stan wojenny, trzeba było podpisać jakieś zobowiązania współpracy i musiałem zrezygnować, poszedłem do „prywatnej inicjatywy” i przez kilka lat pracowałem w zakładzie rzemieślniczym ucząc się sztuki ślusarstwa. Są prace ślusarskie. Myślę że każda praca w życiu się przydaje- stwierdził poseł Suski.
Poniżej kluczyk do szafy babci i do XIX wiecznego pudełka na farby autorstwa Marka Suskiego
NAJLEPIEJ PAN ODPOCZYWA Z PALETĄ, JAK ZACZĄŁ PAN MALOWAĆ?
- Od dziecka chciałem mieć obrazy, a nie byłem w PRL z rodziny, która była bogata bo komuniści pozbawili nas całego majątku. Opowiadałem historię będąc dzieckiem- że w poprzednim życiu byłem malarzem- to starałem się realizować. Zawsze mnie ciągnęło do sztuki- stwierdził poseł. W średniej szkole miałem zajęcia z rysunku. Chodziłem do ogniska plastycznego przy zakładzie pracy mamy, tam pani Bajkowska mnie uczyła. W domu zawsze też próbowałem malować. Czytałem książki o malarstwie i historii sztuki, stryj był też konserwatorem sztuki. W wielu dziedzinach albo człowiek się chce nauczyć albo żadna szkoła nie pomoże. Ludzie dzielą się na samouków i nieuków- stwierdził gość studia.
Czy po kimś odziedziczył Pan talent?
- Stryj konserwator, pracował w PKZ a jedna z prababek była malarką, kończyła studia w Paryżu. Jest kilka obrazów jej autorstwa. Raczej sam starałem się rozwijać. Jak wybierałem się do szkoły- było tam malarstwo, rysunek, rzeźba- nie tylko charakteryzacja- rodzice sceptycznie patrzyli na to. Były także zajęcia z robienia peruk. Konia z rzędem temu kto potrafi zrobić perukę. Każda jest indywidualna, każdy ma inny kształt głowy i linię zarostu. 2-3 tyg robi się ją- jest to swojego rodzaju dzieło sztuki. Ja zrobiłem kiedyś głowę do przedstawienia teatralnego- do Szekspira. Musiała być taka żeby były oczy i usta w grymasie i kapiąca krew. Kolega zrobił taki żart, położyliśmy głowę- z jego odlewu twarzy i zawołałem koleżanki, on leżał schowany pod kołdrą pomazaną niby krwią, a głowa z twarzą- był to odlew jego twarzy leżała na podłodze. Koleżanki niemal pomdlały, brutalny żart- teraz pewnie bym takiego nie zrobił- stwierdził Suski.
Miał Pan ciekawych profesorów w szkole.
- Szkoła ta była pomysłem pana Cieślaka, światowej sławy charakteryzatora. Byli też profesorowie z ASP, malarstwa rzeźby, był też profesor dyrektor szkoły złotniczej, fotograf Piłsudskiego- człowiek wielu talentów. Darzyliśmy się wielką sympatią, Henryk Kielak zaproponował mi nawet indywidualną naukę, uczyłem się od niego fotografii, jubilerstwa, metaloplastyki. To był wzór antycznej nauki, mistrz- uczeń. On przekazał mi swoje niektóre narzędzia, przekazał swoje tajemnice. Dał też warunek- ja Cię kształcę za darmo, ale masz później znaleźć kogoś zdolnego i go nauczyć go, żeby ta wiedza nie zanikła. Koledze to przekazałem, ma zakład złotniczy- mieszka w willi z basenem, ja w małym domku- powiedział gość studia.
Nie wszyscy wiedzą że jest Pan również karykaturzystą.
- Może nie do końca, ale kilka karykatur w życiu popełniłem. Rysuję nawet czasem w trakcie długich obrad, komentuję tym to co się dzieje w bieżącej polityce. Na przykład gdy polityk PO otwierał drogę, która dzień wcześniej została już otwarta przez kogoś innego- przypomniał Marek Suski.
Można powiedzieć że jest Pan kronikarzem.
- Narysowałem też myszkę agresorkę, która rzuca się z wałkiem na kota prezesa. Jest tez projekt tarczy dla Nowoczesnej. Tarczy zrobionej sera, i nadgryzionej już przez myszkę- powiedział poseł Suski.
-Niesiołowski namawiał kiedyś dzieci na zbieranie mirabelek lub żeby biedni zbierali szczaw- to była recepta na walkę z biedą PO. Na szczęście przegrali i mamy rząd który naprawdę stara się dbać o obywateli- powiedział gość.
Czy jest coś co łączy zawód charakteryzatora i polityka?
- Chyba nic, jak chce coś namalować to potrzebuję jeden dzień chociaż odpocząć od polityki. To jest tak, że jak są wakacje, jeśli żona wyjeżdża, ja spędzam czas na malowaniu. Wypoczywam i się uspokajam, człowiek zapomina o wszystkich waśniach i głupstwach wygadywanych przez polityków. Wtedy jak maluje, zapominam o tym wariactwie. Ludzie zastanawiają się skąd bierze się mój wewnętrzny spokój. Myślę, że to jest spokój który bierze się z dystansu który mam dzięki malowaniu. Politycy z opozycji mówią, że walczą o demokrację, a z perspektywy kilku lat nikt nie będzie o nich pamiętał.
Jak długo maluje się takie obrazy?
-Akwarela to 2h pracy, dłużej się to oprawia niż maluje. Akwarela jest szybką sztuką. Dłużej malowałem tego konia- był malowany przez lupę.
- Takich portrecików koni namalowałem dużo, został jeden. Z tego przez jakiś czas próbowałem przeżyć. Zakład do którego poszedłem po teatrze zaczął mieć kłopoty, żyłem wtedy z malarstwa, naprawy przedmiotów, konserwacji, sprzedałem kilkaset różnych swoich „produktów”. Z tej profesji kupiłem mały domek. W PRL można było za jeden obraz wziąć więcej niż za miesiąc pracy w zakładzie- powiedział Marek Suski.