Prawdziwa twarz Małgorzaty Gosiewskiej
W programie z cyklu "Polityk też człowiek", Małgorzata Gosiewska (PiS) opowiedziała o tym jak spędza czas wolny, czym się interesuje oraz o tym, czym jest dla niej niesienie pomocy humanitarnej i jaki jest jej stosunek do broni.
Przy ostatnim spotkaniu z poseł Gosiewską, które miało pokazać inne niż to polityczne oblicze gościa, zaprosiła ona ekipę Telewizji Republika na poligon, gdzie miała okazję jeździć wojskowymi pojazdami, strzelać z broni palnej czy wziąć udział w biegu z przeszkodami. Powiedziała, że taka forma spędzania czasu jest jej zdecydowanie bliższa niż siedzenie z kieliszkiem wina.
- To nie był mój pierwszy kontakt z bronią, staram się korzystać ze strzelnicy i podtrzymywać te umiejętności. Nigdy nie wiadomo czy to nie będzie kiedyś potrzebne, chce móc też obronić swoją rodzinę, na dodatek po prostu to lubię. Dobrze, żeby móc skorzystać z dodatkowych umiejętności. Jestem zwolenniczką ułatwień w dostępie do broni. Nie wiem jak podejdzie do tego rząd i moja partia ale jestem za tym, żeby łatwiej było o broń. Ja przekonuję że to nic strasznego. Staram się wyciągać też przyjaciół na strzelnicę żeby pokazać, że to nic strasznego i żeby pokazać, że to może być nawet fajny pomysł na spędzanie czasu – stwierdziła poseł Gosiewska.
Poseł Gosiewska odniosła się także do tematu myślistwa o którym ostatnio w przestrzeni medialnej mówi się bardzo dużo.
- Uważam, że dzieci nie powinny przyglądać się temu. Sama bym nie strzeliła do zwierzaka chyba, że była bym zmuszona do tego we własnej obronie. Ja zawsze jak myślę o strzelaniu do zwierząt widzę piękną sarnę na przykład. Ale to jest praca myśliwych. To ciężka i pożyteczna praca która ma różne oblicza – odkreśliła Gosiewska.
Gość programu przyznała, że będąc w rządzie, ciężko jest wygospodarować czas wyłącznie dla siebie.
- Staram się łapać ten czas, o który nie jest łatwo. Lubię gotować i piec – rogaliki drożdżowe to moja specjalność na którą zawsze czeka moja rodzina. Porządkowałam przed świętami moją bibliotekę wpadła mi wtedy w ręce jedna z moich ulubionych książek autorstwa Karola Olgierda Borchardta pt. „Znaczy Kapitan” to wspaniała książka, polecam ją! Marzę ciągle o dalekich wyprawach. Uprawiałam kiedyś żeglarstwo wyczynowo. Marzyłam żeby realizować się w tym zawodzie, marzyłam o szkole morskiej ale wtedy dla kobiet nie było to łatwe do osiągnięcia – stwierdziła poseł Gosiewska.
Poseł Gosiewska, odniosła się do tego jak z taką energią wewnętrzną, radzi sobie z pracą za biurkiem.
- Mnie posadzić za biurkiem przy dokumentach to trochę jak ukarać, chociaż wiele godzin spędzam nad różnymi dokumentami. Teraz zajmuję się ustawą o służbie zagranicznej, a zdecydowanie wolę tę aktywniejszą formę życia. Lubie robić to, co przynosi coś dobrego drugiemu człowiekowi. Nieść pomoc humanitarną czy nawet podtrzymać na duchu. Przy humanitarnych działaniach, dla tych ludzi, którym pomoc starałam się nieść, ważne było to, że przy nich byliśmy – podkreśliła.
Poseł Gosiewska opowiedziała o tym, czym dla niej jest niesienie pomocy i która z jej podróży była dla niej najważniejsza.
-Dla mnie ważna była Gruzja, to był mój pierwszy taki kontakt z dramatem wojennym. To pierwsza duża akcja humanitarna którą organizowałam. Kolejne akcje były następstwem tej z Gruzji. Haiti po trzęsieniu ziemi to był dramat. Głód, bieda, prostytucja, AIDS i do tego to trzęsienie ziemi. My pojechaliśmy tam bardzo dobrze przygotowani. Pojechaliśmy z lekarzami, wiedzieliśmy gdzie mamy trafić, mieliśmy już miejsce gdzie mieliśmy jechać – był już szpital polowy, nasza cała pomoc trafiła bezpośrednio do potrzebujących. Jak obserwowaliśmy to co się działo na lotnisku, to była to jedna z niewielu pomocy, która w ogóle wyjechała z lotniska. Ta pomoc zalegała na lotnisku, głodni ludzie wokół błagali o jedzenie… to był straszny widok. My wyjechaliśmy zadowoleni, że pomogliśmy, ale tam zostali potrzebujący ludzie we własnym piekle – powiedziała Gosiewska.
Poseł opowiedziała także o swoich osobistych planach, które zmieniły się po wyborach.
- Wygrane wybory to była wielka radość.. dzięki nim mamy wpływ na to co się dzieje w kraju i możemy go ulepszać, ale nie mamy czasu dla rodziny ani dla siebie. Ja staram się parę razy w tygodniu wyjść na dłuższy spacer z psem żeby pracować nad kondycją. Przy naszej pracy o to ciężko - biurko, samochód, komisje.. ciągle pracujemy, ale nie nad kondycją. Mój plan wejścia na szczyt Kazbek musi poczekać. Podziwiam ludzi, którzy teraz będą próbowali wejść teraz na K2, trzeba realizować swoje pasje- podkreśliła.