Poseł Agnieszka Wojciechowska van Heukelom oraz radna Izabela Kaczmarska przeprowadziły interwencję w łódzkim zoo, domagając się wglądu do dokumentów. Ich spotkanie z prezesem Łukaszem Gossem zostało zakłócone odmową współpracy oraz nieodpowiednim zachowaniem urzędnika, który pomimo obecności policji nie chciał udostępnić wymaganych materiałów.
Poseł Agnieszka Wojciechowska van Heukelom dokonała interwencji poselskiej w Miejskim Zoo i Orientarium w Łodzi. Wraz z Izabelą Kaczmarską – radna Łodzi z ramienia PiS – udały się, żeby porozmawiać z prezesem Łukaszem Gossem. Wcześniej Kaczmarska wystąpiła o udostępnienie dokumentów z Zoo, ale spotkała się z odmową, co jak mówi poseł Wojciechowska van Heukelom: „Jest to oczywiste bezprawie, dlatego, że radny ma prawo do wglądu w dokumenty.”
Prezes Ł. Goss przyjmuje poseł i radną z nogami na stole, wcześniej jego pracownicy kłamią, że go nie ma na terenie firmy, facet bez zawodowego przygotowania do funkcji prezesa. Tam też radni miejscy fuchy otrzymują
- opisuje sytuację radna Kaczmarska w poście na Fb.
Na nagraniu z interwencji widać, jak przestraszony prezes chce opuścić budynek, by uniknąć konfrontacji, ale poseł Wojciechowska van Heukelom wezwała na miejsce policję. Mimo obecności funkcjonariuszy prezes Goss konsekwentnie odmawiał pokazania dokumentów – żując przy tym cały czas gumę - i w końcu nie udało się przeprowadzić żadnej kontroli.
Bezczelności i arogancja urzędników podległych Hannie Zdanowskiej nie zna granic. Nie mają szacunku dla mandatu radnej ani posła. Przez dwie godziny nie udostępniono nam dokumentów, zasłaniając się rzekomym naruszeniem dóbr osób trzecich. Te osoby trzecie to dwójka radnych i prezes spółki miejskiej. W mieście rządzonym przez Hannę Zdanowską tak to właśnie wygląda
- skwitowała poseł Wojciechowska van Heukelom.
Źródło: x.com, facebook
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Miller przestrzega: kandydat PiS może wygrać wybory prezydenckie. "To byłby dla mnie dramat", mówi były aparatczyk PZPR