Czy Ojciec poświęcał nam dużo czasu? Powiedziałbym raczej, że On swoje dzieci wprowadzał do spraw, którymi żył - pisze na swoim profilu facebookowym premier Mateusz Morawiecki, wspominając swojego ojca Kornela, który zmarł 30 września br.
Szef rządu wspomina w swym wpisie, że w jego domu rodzinnym nie było podziału na tematy dla dzieci i dla dorosłych. "W czasie spotkań z krewnymi czy przyjaciółmi rodziców tematami rozmów najczęściej była sytuacja w Polsce i na świecie, historia i wspomnienia z lat wcześniejszych, z lat wojny i czasów powojennych" - dodaje premier.
Podkreśla, że gdy miał kilka lat, nie kazano mu się kłaść spać po "dobranocce", ale "późniejszym wieczorem". "Ojciec nie zapominał, że jestem przy tych rozmowach. Co chwilę zwracał się do mnie jakby sprawdzając, +czy nadążam+, czy rozumiem o co chodzi, gdy była mowa np. o Armii Krajowej, o organizacji Wolność i Niezawisłość, albo gdzie leżą Kambodża czy kto napadł na Afganistan, jaka tam jest religia i co się tam dzieje" - pisze Morawiecki.
Wspomina, że podczas takich rozmów zasadą było prawo do zadawania pytań "trochę jak w szkole". "Podnosiłem w górę dwa palce, które zaraz ktoś zauważał i nawet bardzo ożywioną dyskusję przerywano, by usłyszeć pytanie takiego malca, jak ja" - dodaje premier.
"Od kiedy pamiętam Ojca – On +włączał mnie do swojego życia+. Czasem towarzyszyłem mu w pracy, kiedy np. miał konsultacje ze studentami. Słynął z tego, że najtrudniejsze działy matematyki potrafił objaśniać w prosty sposób. Przede mną też, z wielkim entuzjazmem a zarazem nigdy niezmąconą cierpliwością, otwierał kolejne obszary ścisłych dziedzin nauki. Wiedziałem, że doktorat zrobił z fizyki teoretycznej, ale na co dzień dawał mi dowody myślenia bardzo praktycznego" - pisze premier.
Morawiecki przypomina również historię, gdy jego ojciec "kupił kiedyś samochód Warszawa kombi, z tych najstarszych". "Pojazd ten nabył za jakieś symboliczne pieniądze, bo był w stanie śmierci technicznej. Psuł się często. Silnik zamarł kiedyś w czasie podróży, ale nigdy w nikim nie wywoływało to najmniejszego niepokoju. Zawsze od razu pochylał się nad silnikiem, ja oczywiście byłem wtedy już koło niego. +No to jak myślisz, co tym razem wysiadło?+ – pytał i wszystko mi przy tym tłumacząc, ustalał przyczynę, znajdywał rozwiązanie w postaci wetkniętego gdzieś kijka, kawałka drutu czy sznurka i po chwili jechaliśmy dalej. Był mistrzem improwizacji" - wspomina szef rządu.