W ich świecie człowiek nie jest elementem przyrody, ale jedynie szkodnikiem, który sieje zniszczenie i którego działalność trzeba za wszelką cenę ograniczać. Swojego poglądu bronią wszędzie i za pomocą każdej dostępnej metody. Coraz częściej łamią prawo i stosują przemoc - pisze Jacek Liziniewicz w "Gazecie Polskiej".
Ekoterroryzm to zjawisko szeroko opisywane na świecie, ale niestety coraz częściej występujące również w Polsce. Według klasycznej definicji zaprezentowanej lata temu przez Jamesa F. Jarboe’a z FBI jest to „użycie lub grożenie użyciem przemocy o naturze przestępczej przeciwko ludziom lub własności przez zorientowaną na środowisko naturalne, mniejszościową grupę, z ekologiczno-politycznych powodów”. Z tak definiowanym zjawiskiem mamy do czynienia od lat, ale zwykle do tej pory nie miało ono fanatycznego wymiaru. Inaczej rzecz ujmując, wszystkie protesty można było rozładować za pomocą określonej kwoty pieniędzy w kopercie. Najlepiej wiedzą o tym deweloperzy. Jak podał kilka miesięcy temu Polski Związek Firm Deweloperskich, według ich badań połowa pytanych przyznała się do opłacania organizacji wstrzymujących budowę. Teraz jednak mamy do czynienia z nowym zjawiskiem.
Obóz dla Puszczy
Poletkiem stała się Puszcza Białowieska. To właśnie tam obserwujemy wykuwanie się nowego typu działania aktywistów ekologicznych, opartego na świadomym łamaniu prawa i zastraszaniu społeczeństwa lokalnego. Wszystko skupia się w środowisku tzw. Obozu dla Puszczy. Obozowisko powstało pod koniec maja na terenie jednego z gospodarstw we wsi Pogorzelce nad rzeką Narewka. Zostało ono dostosowane do działań aktywistów. W pierwszym miesiącu na jego funkcjonowanie wydano 26 tys. zł. Popularność jednak rośnie i dziś obozowisko stało się maszynką do zarabiania pieniędzy. Mimo że w każdym wpisie ekolodzy podkreślają, że wszystko dostają od ludzi, to jednocześnie w Internecie zbierają pieniądze na funkcjonowanie. Na tę chwilę na stronach pomagam.pl uzbierali już blisko 130 tys. zł.
Z opowiadań w mediach wynika, że życie w obozie to sielanka. „Po pobudce plan dnia w obozie jest prosty: mycie zębów, joga, śniadanie, a potem – praca, patrol albo wycieczka po Puszczy Białowieskiej” – mówiła „Gazecie Wyborczej” Natalia Sawka, wrocławianka, dziennikarka i aktywistka. Wieczorem odbywa się formowanie ideologiczne. „Spotykamy się w stodole i zdajemy relację z tego, co zrobiliśmy w ciągu dnia. Że pisaliśmy listy do polityków, że wykopaliśmy dziurę pod wannę, że malowaliśmy hasła na transparentach, że zrobiliśmy pyszny obiad. Za obiad zwykle są oklaski!” – mówi „Wyborczej”. Inaczej wygląda to w opowieściach okolicznych mieszkańców. Ci nieraz byli obrażani. Mówią, że z ich ogródków są kradzione warzywa. Jednak nic pod nazwiskiem.
Nie kupuj u Żyda AD 2017
Większość boi się zajmować jednoznaczne stanowisko, bo zaraz potem spotykają ich szykany. Szczególnie narażeni są ci, którzy prowadzą gospodarstwa agroturystyczne. Ekolodzy bowiem nie dość, że promują „swoich gospodarzy”, to jeszcze organizują akcje przeciwko tym, którzy się z nimi nie zgadzają. Obniżają im oceny w Internecie. „Dajemy jedną gwiazdkę dla agro RELAX. Pani właścicielka agroturystyki Relax w Teremiskach postawiłaby pod ścianą wszystkich ekologów i obrońców puszczy i ich wystrzelała. Dajcie na googlach odpowiednią punktację i komentarz” – pisze jedna z internautek wspierająca aktywistów.
Nic dziwnego, że okoliczni mieszkańcy odliczają dni do momentu, aż aktywiści opuszczą ich rejon. Ślą również anonimy na policję. Na podstawie 11 z nich funkcjonariusze postanowili przeszukać siedzibę aktywistów pod kątem ewentualnego posiadania narkotyków. „Policja nie znalazła na terenie Obozu żadnych nielegalnych substancji. (…) Cała procedura przebiegła spokojnie i w pokojowy sposób – jak wszystkie nasze działania tutaj” – napisali w oświadczeniu aktywiści z „Obozu dla Puszczy”.
Fakty jednak przeczą tezie, że zawsze jest pokojowo. Przekonał się o tym ostatnio ks. Tomasz Duszkiewicz, kapelan leśników i jeden z operatorów Telewizji Republika.
CAŁOŚĆ CZYTAJ W NAJNOWSZYM NUMERZE GAZETY POLSKIEJ