„Patrząc na to, co wydarzyło się na Ukrainie, możemy przyjąć dwie hipotezy. Jedna to wątek rosyjski, druga – ugrupowania nacjonalistyczne”
– Można postawić jeszcze śmielszą tezę, że to się nie wyklucza. Rosjanie posłużyli się tymi radykałami – mówił na antenie Telewizji Republika Paweł Lisicki.
Gośćmi "Politycznej Kawy" Tomasza Sakiewicza byli Agnieszka Ścigaj, poseł ugrupowania Kukiz'15, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Kuźmiuk oraz Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy".
Zgadzam się z tym, że musimy mobilizować Ukraińców do tego, żeby ich państwo i ich służby dokładały wszelkich starań, żeby tych sprawców wykryć
W ubiegłym tygodniu doszło do ostrzelania polskiego konsulatu w Łucku. Później około 150 osób zablokowało w środę trasę między Lwowem a prowadzącym do Polski przejściem granicznym w Rawie Ruskiej, domagając się m.in. „zaprzestania ludobójstwa Polaków". Żadna z demonstrujących osób nie była Polakiem.
– Miejmy nadzieję, że jeśli chodzi o tę demonstrację, to władze Ukrainy szybko ustalą, kto ją zorganizował. Przypadków ataków a to na cmentarze, a to na pomniki, właśnie to wydarzenie, mamy tego sporo. Zgadzam się z tym, że musimy mobilizować Ukraińców do tego, żeby ich państwo i ich służby dokładały wszelkich starań, żeby tych sprawców wykryć – mówił Zbigniew Kuźmiuk. – Jestem przekonany, że Rosji zależy na pogorszeniu obrazu Ukrainy i obrazu Polski. Będą najprawdopodobniej zapadały decyzje o gazociągu Nord Stream II. Jeżeli zapadnie decyzja o jego budowie, to Ukraina znajdzie się w naprawdę trudnym położeniu, bo ona za tranzyt tego gazu pobiera znaczne pieniądze, które znacznym dochodem budżetowym, więc być może to jest ten szerszy kontekst, stąd nasilenie tego typu wydarzeń, ale państwo ukraińskie musi starać się być sprawniejsze – dodał eurodeputowany.
Zdaniem Agnieszki Ścigaj "dobrze by było, gdyby okazało się, że są to prowokacje". – Żeby ta teza prowokacyjna się potwierdziła, musiałoby zostać podjętych wiele ruchów, w celu wyjaśnienia tego. Natomiast prowokacją nie jest chyba to, że władze ukraińskie legalnie i jawnie nawiązują do tego, żeby nie potępiać banderyzmu i Bandery, kiedy dwie z największych ulic w Kijowie dostają imię Bandery. Z punktu widzenia naszych relacji postacie, na pewno nie przybliżają naszych narodów i tutaj żadnych ruchów ukraińskiego rządu nie widać – dodała poseł.
– Tak naprawdę, gdyby spojrzeć na to, co się wydarzyło, to możemy postawić dwie hipotezy. Jedna to oczywiście wątek rosyjski, druga – jakieś ugrupowania nacjonalistyczne. Oczywiście to nie jest tak, że kiedy nawiązuje się do ideologii banderowskiej, to przeprowadza się jakieś zamachy, ale stałym elementem tej ideologii banderowskiej, był bardzo silny antypolonizm. To, co się stało, czego nasilenie było w 1943 roku, wynikało właśnie z tej ludobójczej ideologii, która była przez część Ukraińców przyjmowana.
Jeżeli dzisiaj ktoś do tego nawiązuje, jest to wystarczający powód, żeby myśleć, że takie środowiska mogły być temu współwinne. Można postawić jeszcze śmielszą tezę, że to się nie wyklucza. Rosjanie posłużyli się tymi radykałami – wyjaśnił zaś redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy".
W kwestii komunikacji medialnej MON popełnił fundamentalny błąd
Kilka dni temu pojawiła się informacja, że Polska wycofuje oficerów z Eurokorpusu. – Nie wiem czy to jest kłamstwo. Czytałem wywiad z gen. Polko, czyli osobą, która się na sprawie zna. Zmienia się to, że Polska miała być państwem ramowym w Eurokorpusie od roku 2016, potem od 2017 i to się przesuwało. My, jako Polska, zrezygnowaliśmy z bycia członkiem pełnoprawnym Eurokorpusu, pozostajemy w formule stowarzyszenia i taki jest stan faktyczny. Trzeba oddzielić dwie rzeczy – kwestię merytoryczną, czy to jest słuszna decyzja? Nie jestem fachowcem, zakładam, że minister Macierewicz wie, co robi i rzeczywiście, można przesunąć część naszej aktywności z Eurokorpusu do NATO – mówił Paweł Lisicki. – Drugą kwestią jest kwestia komunikacji medialnej. MON popełnił tu fundamentalny błąd – w oczywisty sposób wiedząc, że tego typu decyzja spowoduje zainteresowanie mediów i krytykę opozycji, dopuścił do sytuacji, kiedy jego wypowiedzi były tylko reakcją na inne doniesienia. Nie bardzo to rozumiem – ktoś w MON musiał podjąć decyzję, że zamierza przesunąć tych polskich oficerów z Eurokorpusu do NATO i podać tę informację opinii publicznej. To wszystko inaczej by wyglądało, gdyby np. tydzień temu minister Macierewicz zorganizował konferencje prasowa i o tym powiedział – mówił redaktor naczelny "Do Rzeczy".
Zbigniew Kuźmiuk przypomniał, że "decyzja ta została podjęta w ubiegłym roku, mówił o tym minister Szatkowski". – To jest oczywiste z punktu widzenia polskiego bezpieczeństwa. Wschodnia granica naszego kraju jest krajem, z którym Rosja toczy wojnę.
Być może tego rodzaju informacje powinny być przekazywane przez MON, ale mam wrażenie, że robi się z igły widły – dodał europoseł.
Paweł Lisicki zauważył, że "toczy się bardzo ostry spór polityczny". – Opozycja próbuje przypisać PiS-owi wyjście z UE, więc trzeba się spodziewać, że każda taka decyzja, będzie dawała takie efekty. Tymczasem wygląda to tak, że jest depesza AFP, wszystkie portale internetowe tę informację podłapują. Najpierw pojawia się oświadczenie ministra Kownackiego, że jest to totalna bzdura, czyli jeśli "totalna bzdura" to oznacza, że Polska się znikąd nie wycofuje. Dopiero później jest oświadczenie ministra Macierewicza, który przyznaje, że Polska się z Eurokorpusu nie wycofuje, zachowuje status kraju stowarzyszonego, nie zabiega o członkostwo ramowe. Dla przeciętnego odbiorcy mamy do czynienia z bardzo niezrozumiałą sytuacją. Wystarczyłoby, żeby minister Szatkowski czy minister Macierewicz sami o tym powiedzieli – dodał gość Telewizji Republika.