Na dzisiejszej konferencji prasowej Joanna Mucha i Łukasz Abgarowicz nawiązywali do publikacji "Newsweeka", który zamieścił raport kancelarii Romana Giertycha, który twierdzi, że prokuratura dokonała licznych zaniedbań i mogła być motywowana politycznie.
Joanna Mucha ubolewała nad losem "pokrzywdzonych" w aferze taśmowej polityków PO, którzy stracili przez to swoje posady.
– Ponieśli polityczną odpowiedzialność, nie sprawują już swoich funkcji, które sprawowali, nie startują w najbliższych wyborach parlamentarnych. To są osoby, które mają statut osób pokrzywdzonych, to osoby, które zostały nielegalnie nagrane – podkreślała.
Prokuratura w związku z aferą taśmową postawiła w stan oskarżenia biznesmena Marka Falentę, jego szwagra i wspólnika Krzysztofa Rybkę, Łukasza N. (kelnera i byłego menedżer z restauracji Sowa&Przyjaciele) oraz Konrada L. (byłego sommeliera z restauracji Amber Room). Stan faktyczny oparto nie tylko na nośnikach i opiniach biegłych, ale przede wszystkim na zeznaniach świadków. – Wśród ok. 300 osób, które przesłuchano, byli też pokrzywdzeni – powiedziała rzecznik prokuratury, dodając, że akt oskarżenia obejmuje 66 rozmów z udziałem 100 osób. – Udało nam się ustalić tożsamość 97 z nich – dodała. – Prokuratorzy ustalili, że głównym motywem działania były interesy biznesowo-finansowe. Materiał dowody nie dał podstaw do uznania, że oskarżeni działali w zorganizowanej grupie przestępczej – oznajmiła. CZYTAJ WIĘCEJ...
Joanna Mucha w działaniach prokuratury dopatruje się wpływów politycznych. Sugeruje, że na wynik śledztwa mogli mieć wpływ politycy PiS-u.
– Prokuratura prowadzi działania, które mają na celu stwierdzenie, że jedynymi sprawcami tej afery byli pan Falenta i kelnerzy. Prokuratura nie widzi w tej całej sytuacji, w całej tej aferze, działania zorganizowanej grupy przestępczej. I nie widzi kontekstu politycznego, który coraz bardziej rysuje się w ostatnich tygodniach, miesiącach, kiedy otrzymujemy kolejne informacje o tym, że politycy PiS byli zaagażowani w tę aferę lub mieli o niej wiedzę. Dlatego dziś chcieliśmy zadać niezwykle istotne pytania dotyczącej tej sytuacji – mówiła.
Bardziej dosłowny okazał się poseł PO Łukasz Abgarowicz. Nie tylko stwierdził on, że podsłuchy na taką skalę „wymagały bardzo dużej i dobrej organizacji, nie tylko trzech osób", ale także uznał, że celem był zamach stanu.
– To był atak na rząd. Czy inspiracja tej akcji, tego pełzającego zamachu stanu, destabilizującej państwo, w trudnych momentach, wyszła z PiS? Pytamy o to Jarosława Kaczyńskiego, Mariusza Kamińskiego, Antoniego Macierewicza. Czy ludzie ze służb także uczestniczyli w tym zamachu stanu, czy nie? Ja mam nadzieję, że te sprawy zostaną wyjaśnione – mówił. – To jest tak podobne do afery gruntowej. Afera gruntowa też była swoistym zamachem stanu, bo prowokowano konstytucyjnego ministra i wicepremiera. Próbowano uwikłać go w aferę, której nie było – dodał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Giertych chce odebrać śledztwo ws. afery podsłuchowej obecnym prokuratorom. Atakuje Seremeta
"Opozycja nagrywała rząd, a potem zmanipulowała taśmy”. Afera podsłuchowa według Anne Applebaum