Liderzy partii opozycyjnych w miniony weekend przeszli ramię w ramię w "marszu w obronie demokracji". – Budowanie koalicji strachu było już przed wyborami. To ci sami ludzie, którzy mówili, że trzeba zatrzymać dojście PiS-u do władzy – mówił na antenie TV Republika Krzysztof Łapiński z Prawa i Sprawiedliwości.
Polityk odniósł się do Marszu Wolności i Solidarności, który wczoraj przeszedł ulicami Warszawy. Jego uczestnicy manifestowali poparcie dla rządu Beaty Szydło i prezydenta Andrzeja Dudy. Łapiński zapytany został, czy planowane są kolejne tego rodzaju marsze. – Maszerowaliśmy po raz 5 z rzędu. Jeśli będzie taka potrzeba, żeby znów pokazać wsparcie dla rządu w postaci demonstracji, to nie widzę powodu, aby takich demonstracji nie powtarzać. Czasem jest tak, że konieczne jest pokazanie krytykom rządu, że ma on poparcie zwykłych obywateli – tłumaczył.
Polityk mówił także o marszu pod szyldem KOD-u, w którym szli przedstawiciele partii opozycyjnych. – Budowanie koalicji strachu było już przed wyborami. To ci sami ludzie, którzy mówili, że trzeba zatrzymać dojście PiS-u do władzy. To stara śpiewka tylko w nowym wydaniu – ocenił. Jak dodał, zasadnicze jest pytanie, czy twór u podstaw którego leży nienawiść do PiS może rzeczywiście być czymś trwałym. – Nie sądzę – przyznał.
Zdaniem Łapińskiego niekwestionowanym hitem tego marszu był Roman Giertych skaczący pod Sejmem. – No i Ryszard Kalisz, który nie odpuści żadnej nawet najmniejszej manifestacji przeciwko PiS – dodał.