OTO szturmowcy „najgorszego sortu”, czyli zawód: demonstrant!
Opozycja parlamentarna – sama bezsilna i skłócona w wewnętrznym sporze o przywództwo – wzywa swoich wyborców na barykady. Podburza do radykalizacji, nakłania „do wyjścia z domu i walki o demokrację”. Jednak skład tej bardzo nielicznej, za to stałej gwardii potwierdza, że jeśli toczy się jakaś walka, to kolejnego pokolenia UB z kolejnym pokoleniem AK - pisze Maciej Marosz w "Gazecie Polskiej".
„Totalna opozycja” postanowiła wykorzystać moment tuż przed zamknięciem prac parlamentu na czas wakacji do zmobilizowania swoich zwolenników do agresywniejszej walki z rządami PiS. Dęcie w róg jako jeden z pierwszych usłyszał sam Lech Wałęsa, który przyjechał do Warszawy na demonstrację przed Sądem Najwyższym, żeby zagrzmieć, że oto „jak władza będzie likwidować Sąd, to on ma broń i nie zawaha się jej użyć”. Wyobraził sobie także „100 tys. osób, z którymi obali rząd i przywróci ład i porządek”. Tych jednak się nie doliczył. Ale histerię wzmagają głosy także „pozapartyjnych liderów oporu”. Tak jest w przypadku Magdaleny Środy. Znana feministka ogłosiła właśnie „koniec demokracji”. Zdaniem Środy nadszedł czas na „zejście do podziemi, druk ulotek, tajne nauczanie i wydawnictwa”.
Nim zejdą do katakumb
Póki co, na podatny grunt padają inne wezwania – do agresji i zaciśnięcia pięści. Sygnał trafia do tych, którzy już wcześniej rzucali jajami w limuzyny BOR, obrzucali workami z farbą siedziby PiS, atakowali fizycznie i werbalnie dziennikarzy i policję, niszczyli sprzęt rejestrujący, wdzierali się na odgrodzony od protestujących teren Sejmu. Ludzie znani z aktów agresji, jak rzucanie przedmiotów w stronę polityków, w tym Jarosława Kaczyńskiego czy Krystyny Pawłowicz. Tuż przed oddaniem niniejszego tekstu, w nocy z czwartku na piątek (26/27 lipca), przed Pałacem Prezydenckim grupa demonstrantów zaczęła napierać na kordon policji. Ktoś z tłumu użył gazu, rzucono racę, w stronę funkcjonariuszy poleciały puste butelki. Prowokowano mundurowych, obrzucając ich wulgarnymi hasłami. Kilka dni wcześniej demonstrujący pod Sejmem z hasłami „Wypier…ć! Czas na sąd ostateczny!” ranili dwóch policjantów.
Kim są „radykałowie totalnych”?
Najbardziej aktywni i agresywni demonstranci to wciąż ta sama grupa osób, która od dłuższego czasu pojawia się na wszelkich możliwych protestach przeciwko władzy PiS. I tak jedną z twarzy ulicznych awantur stał się Dawid Winiarski, którego przedstawiono jako ofiarę brutalnego pobicia przez policję podczas jednej z demonstracji przed Sejmem. Nim jednak zdążył stać się męczennikiem na serio, ozdrowiał i już po wyjściu z komisariatu, gdzie usłyszał zarzuty napaści na policjantów, mógł o własnych siłach brylować w mediach. Dla Winiarskiego obecne protesty to nie pierwszyzna. W internecie z dumą prezentuje swoje wezwanie na policję, które otrzymał za blokowanie 1 marca na Rakowieckiej Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Niechęć do Niezłomnych przejawia także jego „rewolucyjna towarzyszka” Anna Rykała. Ona to w 2018 roku pojechała do Hajnówki, by zakłócać tamtejszy marsz pamięci z tej samej okazji.
Wspomnianą akcję blokowania marszu na cześć Wyklętych 1 marca w Warszawie zorganizował Studencki Komitet Antyfaszystowski. Twarzą organizacji jest aktywnie protestujący przeciwko rządom PiS Wojciech Łobodziński. Przy okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych zachwalał tekst „Granatami w »wyklętych«”, publikację pióra Krzysztofa Podgórskiego, parającego się uprawianiem propagandy na dywersyjnym rosyjskim portalu Sputnik. Dziadek Podgórskiego, bohater „Granatami…”, w 1945 r. jako przyszły milicjant miał w pojedynkę stoczyć walkę z jedną z tzw. band, zanim wsparł go oddział KBW.
Towarzyszem z organizacji Łobodzińskiego jest także inny uczestnik protestów – Sebastian Słowiński. Ten, podobnie jak Łobodziński, pojawiał się na protestach z czerwoną szturmówką. Ma w zwyczaju głosić hasła o tym, że „komuniści odbudowali Polskę i wyplenili z niej analfabetyzm”. Kilka lat temu demonstrował z feministkami, trzymając transparent antify: „Chcemy ciot, a nie męszczyzn” (pisownia oryginalna). Sam deklaruje się jako komunista i marksista o odmiennej orientacji seksualnej. Przedstawia ją jako panseksualizm – popęd skierowany nie tylko na ludzi, lecz także na zwierzęta czy przedmioty. Innym razem określa się jako radykalny homoseksualista i mówi o sobie w formie żeńskiej. Na demonstracjach pojawia się z rodziną – Dominikiem Słowińskim. Poza szarganiem pamięci Żołnierzy Wyklętych wspomniana grupka młodych „obrońców demokracji” domaga się także czci dla „bohaterskich czynów komunistycznych”, w tym walki ochotników z międzynarodowych brygad komunistycznych w wojnie domowej w Hiszpanii. Jedną z aktywniejszych w tym względzie jest Zuza Ziółkowska-Hercberg. To artystka, która chciała zasłynąć w 2016 r. akcją „Wyklęci wśród wyklętych – Dąbrowszczacy”, którą przeprowadzono przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Ziółkowska-Hercberg czci przy tej okazji pamięć boju o komunizm swojego dziadka, który należał do brygady im. Jarosława Dąbrowskiego.
„Akcje bezpośrednie”
Jednej z bardziej zapamiętanych prowokacji przed Sejmem dokonał podczas próby puczu z 2016 r. Wojciech Diduszko. Mężczyzna położył się, udając nieprzytomnego, a po chwili wstał i odszedł w nieznane. Partnerką Diduszki jest aktywistka ruchu feministycznego, dziennikarka Krytyki Politycznej Agata Diduszko-Zyglewska. Sam Diduszko ma do czego się odwoływać w „walce o demokrację”. Jego dziadek był zasłużonym w PRL pułkownikiem LWP.
Trzecie pokolenie Diduszków może liczyć na innego nieunikającego zwarcia z policją aktywistę demonstracji antypisowskich Bartosza Sabelę. To były współpracownik „Gazety Wyborczej”, którego specjalizacją jest przeskakiwanie przez barierki przed Sejmem i napieranie na kordon policji. Wspomaga go Elżbieta Podleśna – inna weteranka demonstracji antypisowskich. Sama pochwaliła się po tym, jak w nocy, po rzekomym pobiciu Winiarskiego, podjechała pod filie biur polityków PiS posła Krzysztofa Czabańskiego i senatora Andrzeja Mioduszewskiego w Wąbrzeźnie i Golubiu-Dobrzyniu. „Na oknach i szklanych drzwiach napisałam »PZPR«, a na chodniku »Czas na sąd ostateczny«” – triumfuje.
WIĘCEJ CZYTAJ W "GAZECIE POLSKIEJ"