Magdalena Klim, znana z zakłócania patriotycznych uroczystości państwowych i przerywania spotkań z politykami PiS, protestująca przeciw rządowi na demonstracjach pod hasłami „Precz z komuną!”, oraz jej brat Olgierd, który wzywa do zbrojnego powstania, to dzieci partyjnego pracownika przemysłu zbrojeniowego w PRL, który w stanie wojennym potwierdził wobec komunistów „właściwą postawę społeczno-polityczną”.
„Wczoraj PZPR, dzisiaj PiS”, „Precz z komuną!” – po takie hasła sięgają chętnie podczas swoich protestów „obrońcy demokracji”, którzy sami często wykazują związki z minionym systemem. Jeden z transparentów trzymanych podczas protestów przez Magdalenę Klim brzmiał: „PiS buduje totalitaryzm”.
Sama pani Klim to jedna z najagresywniejszych demonstrantek. Głośnym porykiwaniem zakłóca imprezy patriotyczne, z grupką podobnych sobie „obrońców demokracji” rozbija spotkania polityków PiS, wyzywa ludzi, którzy na nie przychodzą, popycha osoby starsze, wymachuje rękami i prowokuje fizyczną konfrontację. Aktywnie blokowała miesięcznice, pokazuje też, do czego jest zdolna, gdy wykrzykuje ludziom w twarz swoje hasła i wulgarne teksty. Policji podczas demonstracji pokazuje środkowy palec.
Jak ustaliła „Codzienna”, jej ojciec, Zbigniew Klim, to w PRL partyjny zaufany władz PRL. Był członkiem PZPR pracującym w sektorze zbrojeniowym. W stanie wojennym potwierdzono jego kwalifikacje dostępu do informacji tajnych o charakterze obronnym państwa. Był wówczas zatrudniony w biurze pełnomocnika ministra hutnictwa i przemysłu maszynowego ds. sprzętu zmechanizowanego. Pełnił funkcje kierownicze oraz specjalisty ds. nowych uruchomień produkcyjnych w przedsiębiorstwie zbrojeniowym Bumar.
W momencie przełomowym w PRL, po wprowadzeniu stanu wojennego, Zbigniew Klim znalazł się w wykazie Ministerstwa Hutnictwa wskazującym na ścisłe grono osób o właściwej postawie politycznej, gwarantujących zachowanie tajemnicy państwowej PRL.
WIĘCEJ W DZISIEJSZYM WYDANIU GAZETY POLSKIEJ CODZIENNIE!