Co tam jakieś marne bataliony US Army stacjonujące na wschodniej flance NATO. Oto przed dwoma tygodniami przesunęliśmy na granice naszego kraju ponad milion ludzi wyposażonych w niezwykle zaawansowaną broń! Jej skuteczność została udowodniona na niejednym polu bitwy. Nieprzyjaciela razi stuprocentowo. Od Tatr po Bałtyk, od Odry po Bug została rozpostarta Polska Tarcza Antydemoniczna (PTA) - pisze Grzegorz Kucharczyk na portalu pch24.pl
Wdrożony program obrony strategicznej (strategia najwyższych lotów, bo dotyczy spraw ducha) spotkał się z kontrakcją tych, którzy dostrzegli w niej przykład „polskiej islamofobii”, „niechęci do imigrantów”, a nawet „rasizmu”. Chociaż w momencie instalowania nad naszym krajem PTA zakończyły się już, tak bardzo wzbudzające obawy, manewry „Zapad – 17” prowadzone przez Rosję tuż za naszą wschodnią granicą, to już wieczorem 7 października na demokratycznym i wolnym Zachodzie rozpoczęły się zupełnie inne manewry. Do akcji wkroczyły „wojska informacyjne” (czyt. dezinformacyjne), których celem było i jest przedstawienie inicjatywy strategicznej obrony duchowej już to jako czynu partyjnego („wspieranie antyimigranckiej polityki rządu PiS”), już to dopatrzenie się w tej inicjatywie „kontrowersyjnych” intencji (por. wyżej).
Fakt, że nie zdecydowano się na taktykę przemilczania („zamilczania na śmierć”) jest niezwykle wymowny. Rozciągnięcie nad Polską duchowej Tarczy Antydemonicznej ewidentnie bowiem zabolało. I to bardzo mocno. „Różaniec do granic” był wspaniałym zwieńczeniem obchodów stulecia objawień w Fatimie. Wspaniałym, bo wprost i na wielką skalę spełniającym prośbę Matki Bożej wzywającej do modlitwy różańcowej. Jest jeszcze jedno podobieństwo z Fatimą. Zarówno PTA jak i objawienia 1917 roku doczekały się niemal natychmiast podobnie wrogiej, pisanej żółcią z domieszką siarki, reakcji.
Znamieniem naszych czasów jest to, że front atakujących objął również zachodnie media etykietowane jako katolickie. Jak chociażby włoski periodyk „Famiglia Christiana”, który dojrzał w modlitwie różańcowej przy naszych granicach wyraz antyimigranckiego nastawienia Polaków, co – jak napisał autor paszkwilu – „nie spotyka się z aprobatą Watykanu”. Pomijając jawne nonsensy tkwiące za tego typu rozumowaniem (to tak jakby Austriaków modlących się w 1955 roku w szeregach krucjaty różańcowej o wycofanie armii sowieckiej z ich kraju oskarżać o „rusofobię” i „podsycanie nastrojów zimnowojennych”), warto jednak odnotować, że w jednym autor artykułu zamieszczonego we włoskim piśmie nie konfabulował. Watykańskie media (na czele z „L’Osservatore Romano”) rzeczywiście dość wstrzemięźliwie – że użyjemy eufemizmu – odniosły się do różańca na granicach.