Niemiecki terminal gazowy może zagrażać środowisku. Czy pieniądze na jego budowę pochodzą z UE?!
Niemcy znani są w Europie z umiłowania klimatu i naturalnego środowiska. Najbardziej kochają przyrodę w... Polsce. Dążąc do osłabienia naszej gospodarki systematycznie występują, szermując hasłami proekologicznymi, przeciwko inwestycjom mogącym zagrozić ich interesom, a budującym potęgę gospodarczą naszego państwa; tak jest np. w przypadku regulacji rzeki Odry. To, co przeszkadza naszym "zachodnim przyjaciołom" na wschód od tej rzeki jest w pełni dopuszczalne u nich. Przykłady można mnożyć.
Wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk poinformował właśnie na Twitterze o nowym terminalu gazowym w Niemczech. "Pływający terminal gazowy w Lubminie/Niemcy/ wybudowany i oddany do eksploatacji w 2022 bez raportów i pozwoleń środowiskowych, uzgodnień nawigacyjnych i transgranicznych, najprawdopodobniej za pieniądze unijne. Tak wygląda ekologia vs niemiecka racja stanu" - czytamy.
Dla Niemców inwestycja ta jest powodem do dumy. Jak zauważył portal dw.com: "To już drugi uruchomiony w ciągu niespełna miesiąca pływający terminal LNG w Niemczech. W inauguracji inwestycji w Lubminie wziął udział kanclerz Olaf Scholz (...) Pływający terminal jest inwestycją prywatną, którą zrealizowały francuski koncern energetyczny Totalenergies i niemiecka firma Deutsche ReGas. Pozwoli on rocznie importować do 5,2 mld metrów sześciennych gazu, który ma zaopatrywać przede wszystkim odbiorców we wschodnich Niemczech. Pierwszy transport gazu skroplonego pochodzi z Egiptu."
Satysfakcji z oddania terminala nie kryje także premier Meklemburgii Manuela Schwesig (znana z wybitnie prorosyjskiej polityki). Jej zdaniem w przyszłości infrastruktura ta może zostać wykorzystana do importu zielonego wodoru.