Niemcy chcą zapłacić za swoje zbrodnie. Póki co za te dokonane w Afryce
Rząd Niemiec zapowiedział rozliczenie zbrodni tego państwa. Póki co sprawa dotyczy... Tanzanii. Rząd tego afrykańskiego kraju, którego przeważająca część (prócz wysp Zanzibar i Pemba) przed I wojną światową była niemiecką kolonią - pod nazwą Niemiecka Afryka Wschodnia, już przed trzema laty wezwał Berlin do negocjacji w sprawie reparacji.
Jak zapowiedzieli Niemcy, do Tanzanii mają wrócić m.in. zrabowane niegdyś z tego kraju skarby kultury. Są one dotąd eksponowane w wielu niemieckich muzeach, które teraz planują zorganizowanie szeregu „pożegnalnych” wystaw.
Niemcy mają także przeprowadzić akcję edukacyjną, pokazującą zbrodnie dokonane przez nich w afrykańskiej kolonii. „To, co się stało, nie jest wystarczająco znane, zarówno w Tanzanii, jak i w Niemczech” - mówi Katja Keul, niemiecka minister stanu w Federalnym Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Kilka powstań Tanzańczyków zostało brutalnie stłumionych w czasie niemieckich rządów kolonialnych. Szczególnie niszczycielskie były wydarzenia związane z rebelią Maji-Maji w latach 1905-190PA7. Historycy szacują, że w Afryce Wschodniej zginęło aż 300 000 osób. Niezliczone czaszki i kości zostały następnie przewiezione do Niemiec. Szczątki zostały także zrabowane z cmentarzy wiejskich pod koniec XIX i na początku XX wieku, głównie w celu prowadzenia badań antropologicznych w Niemczech.
Teraz razem ze zrabowanymi dziełami sztuki trafią tam skąd przybyły.