Ministra Nowacka z dumą zakomunikowała w rozmowie z "Super Expressem", że rozpoczął pracę zespół ekspercki, który zajmuje się... uszczupleniem podstawy programowej z języka polskiego. "Eksperci" przyglądać też się mają liście lektur.
"Na liście lektur nie ma żadnej książki, która powstała w XXI wieku. Warto się zastanowić nad tym, że jak chcemy mieć młodzież z wiedzą, otwartą na świat, to muszą też czytać literaturę współczesną" - wyjaśniła ministra edukacji. Nowacka ubolewa, że w szkołach nie czyta się współczesnych, jak podkreśliła, książek Olgi Tokarczuk.
W kontekście zmian dotyczących prac domowych Nowacka kuriozalnie stwierdziła, że Ministerstwo Edukacji Narodowej „nie zabrania prac domowych” tylko „nie chce oceniać tych prac i oceniać ich braku u ucznia”.
"Trzeba też zadbać o dobrostan dzieci, o ich siłę do nauki. One wracają ok. godziny 15-16, a późnej przez kilka godzin odrabiają lekcje. A one muszą mieć czas na pasje, czytanie, zajęcia dodatkowe, na odpoczynek", perorowała ministra.
Nowacka stwierdziła też, że dziś „wiele z prac domowych wykonują rodzice”. "Ale nie każdy rodzic jest na poziomie nauczycielki z chemii czy fizyki, a poza tym takie prace zawsze budzą napięcia i stresy. Z kolei rodzice, którzy są zamożni płacą za korepetycje. Szkoła jest od tego, aby dziecko się uczyło. W domu może utrwalać wiedzę", dodała.
Ministra nie wyjaśniła jednak, jak "utrwalać wiedzę" bez obowiązku odrabiania prac domowych.