- Jeśli się powiedziało rzecz tak fałszywą historycznie, jeśli się obraziło Polaków, przede wszystkim pamięć tych Polaków, którzy zginęli w walce, pomagając Żydom, to trzeba tych Polaków przeprosić - mówił w wywiadzie dla RMF FM doradca prezydenta, Tomasz Nałęcz.
Nałęcz podkreślił, że tego rodzaju jednorazowe wydarzenie nie wpłynie na relacje polsko-amerykańskie. Jednocześnie zwrócił on uwagę, że tłumaczenia szefa FBInie mają sensu, a jedynym stosowanym wyjście z tej sytuacji są przeprosiny. Doradca dodał też, że nie jest to sprawa w jakiej głowy państw powinny się kontaktować. Stwierdził, że chociaż "prezydent nie ukrywa swego stanowiska" w tej sprawie, "to nie jest to rzecz do intwerwencji na poziomie prezydenckim". - Prezydenci dzwonią do siebie gorącą linią w sprawach bardzo ważnych dla współczesnych stosunków polsko-amerykańskich - dodał.
Polityk tłumaczył też, że sam jako historyk ma świadomość jak nieuczciwe było określenia Polaków jako współpracowników nazistów. - Jeśli ktoś Polaków, naród - poza narodem żydowskim - najbardziej doświadczony w tej wojnie, czyni odpowiedzialnym za Holokaust, to trudno sobie wyobrazić większą potwarz - dodał.
Jednocześnie dodał, że część komentarzy na ten temat oraz reakcji polityków "podyktowana jest gorącym czasem wyborczym".
Czytaj więcej:
Ziemkiewicz o szefie FBI po wypowiedzi nt. Holokaustu: Kretyn