Protest pod komenda policji w Miliczu (woj. dolnośląskie) – w stronę budynku polecały race, petardy oraz kamienie. Manifestacja związana była z trafieniem do szpitala 22-latka, który wcześniej przebywał w milickiej komendzie. Bilans nocnych zamieszek to siedem osób rannych
Napięta sytuacja pod komenda powiatową w Miliczu na Dolnym Śląsku rozpoczęła się wczoraj w godzinach wieczornych. Pod budynkiem zaczęli gromadzić się młodzi ludzie, wznoszący okrzyki i domagający się ujawnienia nagrań monitoringu z komendy. Z czasem w ruch poszły butelki, petardy i kamienie, którymi demonstrujący obrzucili budynek komendy.
Policja wielokrotnie apelowała do tłumu o spokój i rozejście się. Gdy nie przynosiło to efektu, funkcjonariusze zdecydowali się na użycie broni gładkolufowej. Policja w czasie interwencji zatrzymała kilku najbardziej aktywnych uczestników demonstracji. Bilans zamieszek to siedem osób rannych, w trzech policjantów.
Powodem protestu była sytuacja, do której doszło w połowie września w milickiej komendzie. 16 września trafił tam 22-latek, który poprosił dyżurnego jednostki o anulowanie wniosku do sądu w sprawie picia alkoholu w miejscu publicznym i jedynie nałożenia na niego mandatu karnego. Według policjantów, mężczyzna był pijany i przewrócił się , uderzając głową w posadzkę, w wyniku czego udzielono mu pierwszej pomocy i wezwano pogotowie, które przewiozło go do szpitala.
Policja uważa, że mężczyzna w szpitalu był przytomny i zachowywał się wulgarnie. Lekarze mieli stwierdzić powierzchowną ranę głowy. 19 września do milickiej komendy zgłosiła się siostra 22-latka, która poinformowała policję, że jej brat trafił do szpitala we Wrocławiu z krwiakiem mózgu.
Sprawą 22-latka zajęła się prokuratura oraz Wydział Kontroli KWP we Wrocławiu.