Kanclerz Niemiec Angela Merkel poparła na łamach prasy interwencję wojskową Stanów Zjednoczonych skierowaną przeciwko dżihadystom z Państwa Islamskiego w północnym Iraku.
– Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że terrorystyczne ugrupowanie Państwo Islamskie dopuszcza się niewyobrażalnych przestępstw i okrucieństw oraz, że setki tysięcy ludzi zostały skazane na tułaczkę, cierpiąc głód i niedostatek – powiedziała Merkel w wywiadzie, który ukaże się dzisiaj w kilku gazetach w Turyngii, m.in. w "Thueringer Landeszeitung".
Szefowa niemieckiego rządu zaznaczyła, że na przykładzie Iraku można dostrzec jak ważną rolę w polityce światowej odgrywają Stany Zjednoczone. – Uważam, że zarządzona przez prezydenta Obamę operacja wojskowa przeciwko Państwu Islamskiemu jest bardzo ważna dla osiągnięcia celu, jakim jest zmuszenie terrorystów do odwrotu – podkreśliła Merkel.
Niemiecka kanclerz oświadczyła, że obecna sytuacja utwierdziła ją w przekonaniu, iż partnerstwo z Ameryką ma w dobie globalnych wyzwań dla Niemiec "dominujące znaczenie" pomimo "głębokich różnic poglądów" na działalność amerykańskich służb wywiadowczych.
Pochodząca z NRD Merkel uważana była za polityka o zdecydowanie proamerykańskim nastawieniu. Jako lider opozycji w 2003 roku szefowa CDU nie kryła sympatii wobec amerykańskiej interwencji w Iraku. Szokiem dla szefowej niemieckiego rządu stało się ujawnienie przez Edwarda Snowdena - byłego pracownika CIA, który zbiegł zagranicę i otrzymał azyl w Rosji - skali inwigilacji obywateli Niemiec przez amerykański wywiad oraz fakt, że także jej telefon komórkowy był na podsłuchu.
Relacje niemiecko-amerykańskie uległy dalszemu pogorszeniu po wykryciu w lecie br. w niemieckim wywiadzie BND oraz w ministerstwie obrony rzekomych współpracowników amerykańskiego wywiadu. Jednoznacznie pozytywna ocena polityki USA przez Merkel odbiega od zwykle krytycznych niemieckich opinii wobec amerykańskich interwencji.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: