Kanclerz Angela Merkel wyraziła wątpliwości, czy Niemcy byłyby w stanie wymusić zaprzestanie prowadzonej na ich terytorium działalności szpiegowskiej Stanów Zjednoczonych. - Sądzę, że nie byłoby całkiem proste przekonać Amerykanów - jest to przecież powszechny sposób podejścia do sprawy - by całkowicie przekształcili teraz pracę służb wywiadowczych - powiedziała Merkel w telewizji publicznej.
- Dlatego musimy wyraźnie uwidocznić, na czym polega różnica stanowisk - stwierdziła.
Na pytanie, czy spodziewa się zmian w postępowaniu USA, odpowiedziała: - Tego nie mogę z góry przewidzieć, mam oczywiście nadzieję, że coś się zmieni.
Władze Niemiec poinformowały w środę, że jeden z urzędników ministerstwa obrony podejrzany jest o działalność szpiegowską na rzecz Stanów Zjednoczonych. Kilka dni wcześniej pracownik niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) został aresztowany pod zarzutem sprzedania tajnym służbom USA w ciągu dwóch lat 218 dokumentów.
W konsekwencji poproszono rezydenta CIA w Berlinie o opuszczenie kraju, wybierając w ten sposób łagodniejszą procedurę dyplomatyczną niż uznanie go za persona non grata.
Atmosferę stosunków Berlina z Waszyngtonem wyraźnie pogorszyły ujawnione przez byłego współpracownika podległej rządowi amerykańskiemu Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) Edwarda Snowdena informacje o rozległym penetrowaniu przez nią globalnej sieci telekomunikacyjnej. Penetracja ta miała obejmować także telefon komórkowy kanclerz Merkel.
W rozmowie z ZDF szefowa niemieckiego rządu nie kryła swego niezadowolenia z domniemanych praktyk wywiadu USA, jakie wyszły na jaw w ubiegłym tygodniu.
- Chcemy partnerskiej współpracy. Wymaga to, byśmy się wzajemnie nie szpiegowali i do tego jeszcze biorąc sobie za cel służby wywiadowcze - powiedziała. Zaznaczyła jednocześnie, że nie poleciła niemieckim służbom specjalnym, by ograniczyły współpracę w partnerami z USA - nie ma bowiem takiej potrzeby.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Chłód na linii Berlin-Waszyngton. USA zirytowane reakcją na aferę szpiegowską