- Ja wymarzyłbym sobie, żeby sędziów w postępowaniach dyscyplinarnych nie sądzili inni sędziowie, a przedstawiciele innych zawodów prawniczych, byśmy skończyli z kolesiostwem, bo czasem stosunki między sędziami są bliskie - mówił w Telewizji Republika wieloletni sędzia, mec. Adam Tomczyński.
- My o reformie Sądu Najwyższego mówimy pod hasłami „końca demokracji”, „faszyzmu”, zamiast spokojnie porozmawiać o sądownictwie. Ludzi, którzy mówią, że sądownictwo działa właściwie ze świecą można szukać - komentował głosy "totalnej opozycji" w sprawie projektu reformy Sądu Najwyższego Adam Tomczyński.
Pytany o planowaną Izbę Dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym, mec. Tomczyński odpowiedział: - Według mnie te zmiany idą nie dość daleko. Ja wymarzyłbym sobie, żeby sędziów w postępowaniach dyscyplinarnych nie sądzili inni sędziowie, a przedstawiciele innych zawodów prawniczych, byśmy skończyli z kolesiostwem, bo czasem stosunki między sędziami są bliskie. Aby móc przeprowadzić taką zmianę, to bez zmiany konstytucji chyba się nie obędzie.
- To, co budzi pewien mój niepokój w związku z projektem reformy Sądu Najwyższego to okres przejściowy, kiedy minister sprawiedliwości pozostawia cześć sędziów, a pozostali przeniesieni są w stan spoczynku. To niesie za sobą takie zagrożenie, że ten minister będzie wybierał takie osoby z dużego grona i wybierze osoby bliskie politycznie. Z drugiej strony to jest to tylko okres przejściowy i potem znów KRS będzie powoływał sędziów do SN - zauważył prawnik.
- Musimy zadać sobie pytanie, czy takie zmiany są potrzebne, czy to sądownictwo działa dobrze? Gdy odpowiemy sobie, że nie działa dobrze, to coś trzeba zmienić. Mamy sprawę reprywatyzacji gruntów, mamy tam mecenasa, który skupował roszczenia, urzędnika, który lubił mecenasa i przyspieszał sprawy, sędziego, który ustanowienie kuratora dla 140-letniego Żyda uznał za coś normalnego. Sąd Najwyższy to wszystko obserwował ze spokojem - stwierdził Tomczyński.