Izolację osób niebezpiecznych powinno się zawrzeć w systemie kary, a Gostynin powinien zostać wyłączony
z systemu służby zdrowia. Tam przebywają osoby zdrowe, które w momencie popełniania przez nie czynów
uznano za poczytalne. My natomiast jeszcze nie wymyśliliśmy tabletki na zło – mówi prof. Janusz Heitzman,
dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie w rozmowie z Jackiem Liziniewiczem w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".
[fragment]
W listopadzie minęło pięć lat od momentu, kiedy zaczęła obowiązywać Ustawa o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzającymi zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób. Na jej podstawie utworzono słynny ośrodek w Gostyninie, w którym przebywa m.in. Mariusz Trynkiewicz. Tymczasem po zabójstwie Pawła Adamowicza w Gdańsku zaczyna się mówić o „uszczelnieniu systemu”. Widzi Pan konieczność zmian?
Prewencyjne odbieranie wolności po zakończonej karze nie jest takie proste. Każde działanie w tej materii mogłoby naruszać podstawowe prawa i wolności obywatelskie. Nie oznacza to, że nic nie da się zrobić. Według mnie dotyczy to przede wszystkim prawa karnego. Powinno ono zostać zreformowane tak, aby w systemie kary zawrzeć możliwość jej przedłużania w sytuacji takiej, gdy istnieje poważne prawdopodobieństwo powrotu do przestępstwa i ponawiania czynu zabronionego. Można tutaj sięgnąć po wzory norweskie. Proszę zwrócić uwagę na przykład Andersa Breivika, który teraz zmienił imię i nazwisko na Fjotolf Hansen. Został skazany na 17 lat więzienia, ale kara może być przedłużana na określony czas, a o ewentualnym zakończeniu tego odosobnienia decyduje specjalna komisja działająca przy ministrze sprawiedliwości i zrzeszająca autorytety nie tylko z zakresu psychiatrii, lecz także pedagogiki, resocjalizacji, ekspertów od patologii społecznej, prawa i psychologii.
Dlaczego to jest potrzebne?
Ponieważ nie jest tak, że powód do przestępstwa jest za każdym razem warunkowany chorobą psychiczną. To, że jest on warunkowany jakimiś zaburzeniami psychicznymi, nie budzi wątpliwości. Najczęściej są to jednak zaburzenia osobowości, inaczej psychopatia. Są to osoby antyspołeczne, zdemoralizowane, które utraciły podstawowe wartości. To są rzeczy, z których nie możemy wyleczyć w szpitalu psychiatrycznym. Tym bardziej nie da się tego zrobić pod przymusem. W jakimś stopniu możemy wpłynąć na osobowość, ale to od osoby zaburzonej wymaga dużej chęci i pracy nad sobą. Dlatego kierunek jest zły. Nie wyeliminujemy zagrożenia, budując jeszcze jeden Gostynin. Po prostu nie da się odizolować w ośrodkach wszystkich, bo wątpliwości można mieć co do 70 proc. osób opuszczających zakład karny.
Rocznie to kilkadziesiąt tysięcy osób…
Zazwyczaj osoba skazana nie jest zadowolona z wyroku, który musi odbywać, uważa, że to niesprawiedliwe. Zwykle myśli o sobie jako o kimś pokrzywdzonym i niewinnym. Temat zemsty wśród więźniów jest na pierwszym miejscu. Przeważnie radykalizują się oni nawzajem, ale ostatecznie, gdy wyjdą na wolność, nie podejmują żadnych działań, bo zmieniają otoczenie na mniej bezpieczne. Nie ma prostych sytuacji, w których Ustawa o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób okazałaby się od razu skuteczna. To prawo pozwala działać wobec przestępców, którzy popełnili czyny przeciwko zdrowiu, życiu i wolności seksualnej. Jeżeli jednak ktoś popełnia przestępstwa ekonomiczne, ale jest też psychopatą, to nie mamy żadnego tytułu, aby wobec niego zastosować przepisy lex Trynkiewicz.
CAŁY WYWIAD W DZISIEJSZYM NUMERZE TYGODNIKA "GAZETA POLSKA". POLECAMY !