- Fala zwolnień w Agorze oznacza, że skończyło się już Eldorado. Agora jest wielkim koncernem, z różnymi sekcjami pod sobą, jednak mieć a nie mieć kilku lub nawet kilkunastu milionów w rocznym budżecie to zawsze problem – mówił Jacek Liziniewicz w „Politycznym Podsumowaniu Dnia”. Wraz z Adamem Ostolskim z „Krytyki Politycznej” publicysta zastanawiał się, co oznaczają cięcia w Agorze i czy internetowe wydania zastąpią gazety papierowe.
"Zastrzyk Sorosa okazał się wcale nie tak duży"
- Fala zwolnień w Agorze oznacza, że skończyło się już Eldorado. Agora jest wielkim koncernem, z różnymi sekcjami pod sobą, jednak mieć a nie mieć kilku lub nawet kilkunastu milionów w rocznym budżecie to zawsze problem. Agora ma tez kredyty, która musi spłacić, część z nich jest nawet wziętych pod zastaw siedziby spółki. Ruchy ze zwolnieniami i likwidacją tytułów oznaczają, że możemy obserwować powolny koniec Agory. Jak widać, zastrzyk finansów od Sorosa okazał się wcale nie taki duży – mówił dziś w „Politycznym Podsumowaniu Dnia” publicysta „Gazety Polskiej Codziennie” Jacek Liziniewicz.
- „Wyborcza” jest sama sobie winna, robiąc za czasów rządów koalicji PO-PSL nagonkę na opozycję i bezkrytycznie odnosząc się do działań rządzących. Teraz, o ile Agora nie zniszczy opinii stabilnej polskiej demokracji, to raczej nie ma co liczyć na zastrzyk finansowy. Mam wrażenie, że jedyny powód irracjonalnych zachowań Agory to próba ratowania spółki – dodał Liziniewicz.
Zwolnienia w Agorze to efekt "odejścia od papieru"?
Odmiennego zdania był Adam Ostolski z „Krytyki Politycznej”. - Gazeta Wyborcza w swoich bieżących działaniach reprezentuje swoją linię programową i paradoksalnie zaczyna być znów znacząca politycznie, bo trafia do osób protestujących przeciw władzy. W czasach rządów PO wspierała rząd, ale widać było, że rząd się nie odwdzięcza. Dzisiejszy rząd nie jest zainteresowany słuchaniem rad Michnika, natomiast dla części KOD-owskiego tłumu „GW” to naturalny punkt odniesienia. Zwolnienia w Agorze to może być efekt przeobrażania się mediów papierowych, które przenoszą się do internetu i zmieniają się przez to nawyki czytelnicze – komentował publicysta „KP”.
- Przykład Stanów Zjednoczonych pokazuje, że część gazet zamknęło wydania papierowe, by potem do nich powrócić. Jest konkurencja między papierem a internetem, ale wydaje mi się, że to są inni odbiorcy i inne oczekiwania – podkreślił Liziniewicz. Ostolski dodał, że nie wiadomo, jak długo internet przetrwa w takiej postaci jak obecnie i może okazać się, że papierowa prasa wróci do łask.
Czytaj także:
Agora tonie. Spółka likwiduje swój dziennik!