„Legalna aborcja” to kolejna porażka feministek. Od roku nie mogą zebrać podpisów
W Polsce nikt nie chce aborcji na życzenie. Minął rok od chwili, gdy środowiska feministyczne rozpoczęły zbiórkę podpisów pod projektem legalizującym zabijanie nienarodzonych „Legalna aborcja bez kompromisów”. W ostatnich dniach organizatorzy ogłosili, że mają ich 75 tysięcy. To blamaż akcji i kompromitacja lewicowych środowisk, które przez ponad rok nie były w stanie zebrać wymaganych 100 tysięcy podpisów – piszą członkowie Fundacji Życie i Rodzina.
Akcja nieoficjalnie ruszyła w październiku 2020 roku, kiedy pojawiła się karta podpisowa na stronie lewica.org. Podpisy zbierane były podczas zeszłorocznych jesienno-zimowych czarnych protestów. Formalnie rozpoczęła się w lutym 2021 roku prezentacją projektu oraz informacją, że feministki zbierają pierwszy tysiąc podpisów. Projekt udało im się zarejestrować dopiero pod koniec lipca br.
Feministki korzystają z tego, że w okresie pandemii zawieszono terminy obowiązujące przy zbieraniu podpisów do inicjatyw obywatelskich. Przed pandemią inicjatywa ustawodawcza trwała 3 miesiące; w tej chwili nie ma limitu i można ją de facto prowadzić w nieskończoność.
CZYTAJ: Przerwał aborcję. Lekarzowi odebrano prawo do zawodu
Jak to możliwe, że przy tak ogromnym wsparciu lewicowych mediów (o zbiórce regularnie informowały i informują główne media typu TVN czy „Wyborcza”) feministki poniosły klęskę?
Odpowiedź jest prosta: Polacy nie są zainteresowani legalizacją zabijania nienarodzonych dzieci. Jest to postulat, który jest im zupełnie obcy, stąd tak marny wynik środowisk lewicowych.
Jest jeszcze jeden argument, który udowadnia, że postulat legalizacji zabijania nienarodzonych nie tylko nie cieszy się poparciem Polaków, ale poparcie dla niego ciągle spada. Środowiska feministyczne w latach poprzednich organizowały już zbiórki podpisów pod legalizacją zabijania. Co prawda zmyślały swoje wyniki, twierdząc, że mają 400 tysięcy podpisów, podczas gdy miały 200 tysięcy (co potem weryfikowała Kancelaria Sejmu), ale przynajmniej mieściły się w wymaganym 3-miesięcznym terminie zbiórkowym. Biorąc pod uwagę, że w latach poprzednich przy składaniu podpisów środowiska feministyczne kłamały, możemy się spodziewać kolejnych oszustw i manipulacji na finiszu ich akcji
Nawet jeśli feministkom uda się w grudniu lub styczniu złożyć projekt proaborcyjny, trzeba pamiętać, że największa antyaborcyjna inicjatywa „Zatrzymaj Aborcję” przyniosła milion podpisów. To dziesięciokrotnie więcej niż deklarują teraz pod swoją inicjatywą aborcjoniści.
CZYTAJ: Aborcja w 2. trymestrze ciąży. Drastyczne wideo tylko dla wytrwałych