Rząd Holandii odrzucił propozycję krewnych ofiar katastrofy malezyjskiego boeinga, którzy chcą, by śledztwo w tej sprawie przejęło ONZ. Rodziny ofiar zarzucają holenderskim władzom, że "fuszerują" dochodzenie.
Wniosek o wyznaczenie specjalnego przedstawiciela ONZ, który przejąłby dochodzenie, został wysłany przez firmę prawniczą reprezentującą 20 osób; zarzucają one władzom Holandii, że nie zdołały wszcząć postępowania sądowego w celu ścigania winnych i że, jak to określono, "fuszerują" śledztwo.
Lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur Boeing 777 towarzystwa Malaysia Airlines rozbił się 17 lipca w obwodzie donieckim - na terenie pozostającym do dziś pod kontrolą rosyjskich terrorystów. Został trafiony rakietą ziemia-powietrze wystrzeloną z terenów pod kontrolą Rosjan. W katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 298 osób. Blisko dwie trzecie zabitych było obywatelami Holandii, co spowodowało przejęcie przez holenderskie władze śledztwa w tej sprawie.
Uzasadniając odrzucenie wniosku krewnych ofiar o przekazanie śledztwa ONZ, wysoki przedstawiciel ministerstwa sprawiedliwości Holandii Dick Schoof oświadczył, że w śledztwo są już zaangażowani reprezentanci 11 państw, w tym Malezji, Ukrainy i Rosji.
We wtorek dziesiątki krewnych ofiar katastrofy obserwowały wjazd na teren bazy lotniczej Gilze-Rijen na południu Holandii ośmiu eskortowanych przez policję ciężarówek, które przywiozły szczątki samolotu z Ukrainy tranzytem przez Polskę i Niemcy. W ramach czynności śledczych w bazie ma zostać przeprowadzona rekonstrukcja wraku.
Kijów i Zachód oskarżają prorosyjskich separatystów o zestrzelenie samolotu dostarczoną przez Rosjan rakietą Buk. Władze samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej zaprzeczyły tej wersji wydarzeń, zaprzecza jej też Moskwa i wskazuje na Kijów.