Wiceszef Parlamentu Europejskiego Zdzisław Krasnodębski krytycznie odniósł się do przemówienia Donalda Tuska w Akwizgranie podczas wręczenia nagrody „Polonicus 2018”. Były premier odwołał się do książki o początkach i przyczynach pierwszej wojny światowej „Lunatycy” Christophera Clarka, która kreśli krytyczny obraz części elit politycznych tamtych czasów w Europie. Krasnodębski zauważył, że Donald Tusk ma najwidoczniej problemy z czytaniem ze zrozumieniem i nie zostawił na nim suchej nitki.
-- Ja, niestety, także w świecie współczesnym, w Europie i wokół Europy, od czasu do czasu spotykam takich politycznych lunatyków; którzy podobnie jak wówczas, ponad sto lat temu, sądzili, że mają dobrą ideę dla swoich wspólnot, to znaczy poprowadzić ich do konfrontacji, do konfliktu. Ba, zyskiwali nawet chwilami wielką popularność, bo rozniecić negatywne emocje jest tak samo łatwo, jak zburzyć pozytywny ład, pozytywny porządek. Dzisiaj, i przepraszam za ten poważny ton, ale stulecie zakończenia pierwszej wojny światowej, stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę i to, co dzieje się na naszych oczach w świecie, w Europie i w Polsce, zobowiązuje nie tylko mnie, jak sądzę, ale chyba wszystkich nas do takiej poważniejszej refleksji. I ją mógłbym streścić dosłownie w jednym zdaniu: nie pozwólcie lunatykom poprowadzić więcej ludzi do nieszczęścia - powiedział w swoim przemówieniu Donald Tusk.
– Do jego słów odniósł się wiceszef Parlamentu Europejskiego Zdzisław Krasnodębskiego. Skomentował, że Donald Tusk w ogóle tej książki nie zrozumiał -- Ona pokazuje, że przed I wojną światową politycy ówczesnego głównego nurtu nie byli w stanie odpowiednio zareagować na sytuację kryzysową. Jak lunatycy, wbrew swojej intencji, doprowadzili do wybuchu Wielkiej Wojny. To powinno być ostrzeżenie dla przewodniczącego Tuska i wielu przywódców europejskich, że czasami w stanie oderwania od rzeczywistości, braku rozpoznania właściwych przyczyn kryzysu i braku odpowiedniej komunikacji, można doprowadzić do katastrofy - powiedział.
– Wskazywano, że krytykuje Polskę czy Grupę Wyszehradzką. Natomiast słyszałem jego niedzielną wypowiedź, w której tłumaczył, że odnosił się do sytuacji europejskiej. W tym sensie odnosił się słusznie, dlatego że ta sytuacja w wielu krajach UE jest bardzo niepokojąca. Obserwujemy narastające niezadowolenie wielu społeczeństw, co ostatnio pokazały wybory we Włoszech, a przedtem Brexit. "Lunatycy" natomiast siedzą przy placu Schumana w Brukseli - gdzie mieści się siedziba KE i RE - i wydaje im się, że na sytuację kryzysu mogą reagować zgodnie z rutyną. Gdyby europejscy politycy przemyśleli niektóre swoje dogmaty, to byłoby to korzystne dla UE - podkreślił Krasnodębski.
– Mam wrażenie, że on jest jednym z tych europejskich „lunatyków”, o których pisał Clark. Tych, którym wydaje się, że można lekceważyć ten głos niezadowolenia, stygmatyzować ludzi, którzy uczestniczą w ruchach protestu w całej Europie. Nie widzi, że będzie to miało swoje konsekwencje. Odczytuję wypowiedzi Tuska jako również wyraz głębokiego zaniepokojenia przed przyszłorocznymi wyborami do PE – dodał polityk PiS
– Prawdziwą, jedyną odpowiedzią na to rosnące niezadowolenie, jest wysłuchanie tej drugiej strony. Te ruchy protestu występują przeciwko brukselskiemu centralizmowi i są krytyczne wobec dzisiejszej UE. Warto się w tę krytykę wsłuchać. Tylko taka UE, która poważnie traktuje państwa członkowskie, która likwiduje nierównowagę w tym bilansie suwerenności - oddawania suwerenności UE i czerpania z suwerenności - może przetrwać. Tylko wtedy, gdy będziemy dbać, aby przez fundusze spójności likwidować wielkie regionalne różnice między państwami, tylko wtedy kiedy będziemy szanować tożsamości narodowe, taka UE ma szanse wyjść z kryzysu. A więc czas przerwać ten sen lunatyka i po prostu skonfrontować się z rzeczywistością – podsumował.