Po katastrofie smoleńskiej najgorsze było to, że część zwykłych Polaków uznała, że lepiej wyrzec się prawdy o śmierci tych, którzy chcieli złożyć hołd ofiarom Katynia by nie drażnić Rosji – twierdzi były kandydat na prezydenta Marian Kowalski.
Polityk na swoim profilu na Facebooku odniósł się do 6. rocznicy tragedii, która 10 kwietnia 2010 roku wydarzyła się pod Smoleńskiem. W jego ocenie po katastrofie smoleńskiej stało się jasne, że Polska mimo uczestnictwa w UE i NATO była państwem osamotnionym, a rządząca wówczas ekipa nie była w stanie upomnieć się o prawdę ani obronić honoru naszego narodu.
Zdaniem Kowalskiego, najgorsza była jednak swego rodzaju "dezercja" po stronie obywateli. Najgorsze jednak było to, że część zwykłych Polaków uznała, że lepiej wyrzec się prawdy o śmierci tych, którzy chcieli złożyć hołd ofiarom Katynia by nie drażnić Rosji – pisze Kowalski.
Jak dodaje, właśnie z tego powodu tak ważny jest dziś kult Żołnierzy Wyklętych, którzy mieli odwagę narazić się Rosji. – To dzięki Nim dzisiaj możemy chodzić z dumnie podniesioną głową – kwituje.