– Proszę wybaczyć, żebym ja po pięciu latach, kiedy PiS regularnie odmawiało debaty, żebym ja biegł, tylko dlatego, że pan kandydat (Duda) mnie wzywa – stwierdził Bronisław Komorowski, odnosząc się do zaproszenia do debaty przed I turą wyborów prezydenckich.
– Nie unikam debat, nawet na tematy trudne. Nie unikam występów telewizyjnych – zapewniał jednak Komorowski w TVN24. – Problem jest w tym, że to środowisko konkurenta z PiS odmawiało jakiejkolwiek debaty w ramach Kancelarii Prezydenta przez 5 lat – dodał.
Zdaniem prezydenta w zaproszeniu do debaty kryje się „wymierny interes czysto wyborczy”. – Proszę wybaczyć, żebym ja po pięciu latach, kiedy PiS regularnie odmawiało debaty, żebym ja biegł, tylko dlatego, że pan kandydat mnie wzywa – stwierdził Komorowski, odnosząc się do zaproszenia Andrzeja Dudy.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Andrzej Duda wyraźnie dogania Komorowskiego w najnowszym sondażu
Ponad połowa Polaków chce debaty prezydenckiej przed pierwszą turą
Andrzej Duda proponuje debatę Komorowskiemu. "Apeluję do pana prezydenta, żeby się nie obawiał"
„Decydująca rola” Polski ws. Ukrainy
Zapytany o to, dlaczego Polska nie uczestniczyła w rozmowach mińskich, Komorowski stwierdził: – Ja bym nie czynił wyrzutów prezydentowi Poroszenko z tego tytułu, że wybrał kanclerz Niemiec i prezydenta Francji, bo to są kraje, które mają szczególne wpływy na politykę europejską. Przyznał, że „gdyby nas poproszono, to Polska by stawała w szrankach i walczyłaby dzielnie”.
Zdaniem Komorowskiego Polska odegrała w tej sprawie swoją „niezwykle ważną” i „decydującą” rolę, wtedy gdy Ukraina „nie miała adwokatów swojej sprawy”. – Dzisiaj powinniśmy być dumni z tego, że to my zdołaliśmy inne kraje europejskie przekonać do podjęcia misji na rzecz Ukrainy – stwierdził.
Prezydent zbada konstytucyjność konwencji antyprzemocowej
Prezydent zapowiedział, że przed ratyfikacją konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet zbada jej zgodność z konstytucją oraz wpływ tego dokumentu na polskie prawo.
Zwrócił uwagę, że konwencja jeszcze nie trafiła na jego biurko. Po tym, jak zgodę na jej ratyfikację wyraził Sejm, musi to jeszcze zrobić Senat. Dodał, że przed decyzją zbada konwencję. – Będę się koncentrował na zbadaniu przede wszystkim dwóch aspektów: konstytucyjności – bo to mój obowiązek prezydencki (…) i drugiej kwestii ewentualnego wpływu na prawo polskie konwencji – powiedział.
Na uwagę, że te kwestie były już badane, prezydent odpowiedział: – Gdybym wierzył we wszystko, co robią posłowie, to bym pewnie na tym trochę wyszedł jak Zabłocki na mydle.
Zaznaczył, że na razie „istotnych zagrożeń w polskim prawie nie widzi”. – Natomiast widzę ogromny problem, jakim jest kwestia zjawisk dosyć częstych – patologii w stosunku do kobiet, przemocy. Dostrzegam również mankamenty języka użytego w tej konwencji – dodał.