W Nowym Sączu pojawił się w środę tzw. konwój wstydu – swoisty happening Platformy gdzie mówiono o „wstydzie” oraz żądaniu zwrotu pieniędzy z nagród. Pomysł totalnej opozycji na wybory samorządowe, znów nie wyszedł. Na „konferencji” byłego ministra skarbu z rządu PO Andrzeja Czerwińskiego, wspierał Stanisław Kaim – tajny współpracownik SB. I cały misterny plan...
Mobilne billboardy z wizerunkami ministrów wczoraj pojawiły się w Nowym Sączu. Zawiązała się tam koalicja m.in. Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, SLD, oraz KOD.
Poseł Andrzej Czerwiński grzmiał, że rząd przyznał sobie rzekomo podwyżki w formie nagród, które przekraczają 40 proc. normalnego uposażenia. Jacek Gwóźdź z Nowoczesnej głosił, że państwowe pieniądze wydawane są w niegospodarny sposób a przecież jego partia, jak twierdzi, chciała zorganizować Polskę lepiej, za te same pieniądze.
Niektórzy twierdzą, że skoro wskaźniki gospodarcze rosną, to za ciężką i owocną pracę w imię poprawy bytu Polaków, nagrody się należą. Inni twierdzą, że jest jeszcze wiele do zrobienia i na nagrody jest za wcześnie. Jednak jednym i drugim opadają ręce na widok takiej hipokryzji.
Posłowie totalnej opozycji mówiący o wstydzie, stoją ramię w ramię z tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. To dopiero prawdziwy wstyd!
Kaim, współpracę z SB rozpoczął w 1980. Początkowo był informatorem WSW o pseudonimie „Brzoza”. Po powrocie do cywila współpracował z SB jako TW „Staszek”. Następnie został przekwalifikowany na KO „Staszek”. Kontakty z SB trwały do 1990 roku.
Odręczne zobowiązanie Stanisława Kaima o współpracy z SB oraz pokwitowania odbioru wynagrodzenia zachowały się nawet w aktach IPN.
Kaim został rok temu prawomocnie skazany za kłamstwo lustracyjne. W roku 2010 Kaim złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. Ubiegał się wówczas o mandat radnego.
Sytuacja jest kuriozalna. Opłacany przez SB agent domaga zwrotu od polityków legalnie otrzymanych pieniędzy.