Uratowany przez leśników z Koła czarny bocian jest już na wolności

Historię Kinderka śledzą miłośnicy ptaków i przyrody z całej Polski. Malutki czarny bocian przyszedł na świat w Wolsztynie. Był z późnego lęgu i został odrzucony przez matkę, ale dzięki pomocy leśników i weterynarzy z Ośrodka Rehabilitacji i Edukacji w Kole (pow. piotrkowski) wyrósł na pięknego i silnego ptaka. Wczoraj wyleciał na wolność.
To była wielka chwila dla pracowników Nadleśnictwa Piotrków i opiekunów Kinderka. Tak został nazwany, gdy w lipcu ubiegłego roku trafił – jeszcze jako biały puchaty pisklak – do osady leśnej w Kole. Spędził tu wiele miesięcy i zjadł wiele kilogramów płoci, z których część – specjalnie dla ptaka – była przekazywana przez darczyńców. Drzwi na wolność otwierali mu Mateusz Garbacz, nadleśniczy Nadleśnictwa Piotrków i Jacek Chudy, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi. Bocian już miał wcześniej próby lotów, więc krótko po otwarciu drzwi pofrunął nad osadę testując moc swoich skrzydeł.
Razem z Kinderkiem na wolność wypuszczono Walusia, drugiego bociana czarnego, który trafił do osady z Nadleśnictwa Wieluń. Także był osłabiony i nie dał rady wylecieć jesienią do ciepłych krajów.
Ptaki wychowywały się razem, a potencjalną rywalizację zastąpiła opiekuńczość. Jak opowiada Paweł Kowalski z osady w Kole – bardzo się zżyły i pielęgnowały sobie nawzajem pióra. Czy to spowodowały więzy krwi? – Podczas badań genetycznych, okazało się, ze oba bociany są spokrewnione – leśnik.
Kinderek to prawdziwa legenda wśród bocianów czarnych w Polsce, które są pod ochroną. Rodzinne gniazdo pisklaka znajduje się na terenie Nadleśnictwa Wolsztyn i jest monitorowane. Ptak, jak opowiadają leśnicy, był z późnego lęgu i szybko został w gnieździe sam. Matka go odrzuciła, ojciec jeszcze chwilę dokarmiał, ale coraz rzadziej. Do tego apetyt na malucha miały inne zwierzęta – Kinderek, co obserwowały kamery, stoczył walkę z krukiem, a także z kuną. Gdy bocianowi groziła śmierć głodowa, opiekujący się gniazdem Komitet Ochrony Orłów podjął decyzję, aby zabrać do ośrodka rehabilitacji. Gdy trafił do Koła, ważył jedynie 1500 gramów. Pod fachowym okiem leśników i weterynarzy szybko nadrobił niedobory, a podstawę jego diety stanowiły ryby. Paweł Kowalski przyznaje, że leśnicy czuli wielką presję – codziennie mieli telefony z pytaniami o stan ptaka. On tymczasem wyrósł na zdrowego bociana, który teraz będzie żył na wolności.
We wtorek, po pierwszym oblocie ośrodka, Kinderek nie odleciał jednak daleko, ale został na łące z mieszkającymi tu bocianami białymi. Leśnicy się z tym liczyli, ale mają nadzieję, że wkrótce opuści Koło. Oba bociany czarne są monitorowane. Na grzbietach mają zamontowane specjalne nadajniki, które pozwalają śledzić ich trasy. Przez całą wiosnę i lato ptaki mogą ćwiczyć, aby we wrześniu odlecieć np. do Hiszpanii. Niewykluczone, że wrócą tu kiedyś, już założyć swoje gniazda.
Źródło: Republika, [email protected]
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X