– Kiedy wchodziłem na plac przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku napadło na mnie około trzydziestu bandytów z ONR-u albo Młodzieży Wszechpolskiej. Szarpali mnie, popychali, próbowali bić – mówi Radomir Szumełda, przewodniczący pomorskiego regionu Komitetu Obrony Demokracji. Oczywiście sprawą już zajął się "Newsweek" i podgrzewa atmosferę do czerwoności.
Szumełda wraz z KOD-owcami przyszli na pogrzeb "Inki" i "Zagończyka" by... No właśnie, w jakim celu przyszli panowie i panie z KOD-u? Jeśli przyszli naprawdę oddać hołd bohaterom narodowym, to na pewno zrobiliby to w sposób pokorny, jak inni, jak wszyscy. Ale wątpliwość budzi fakt, ze przyszli, by zamanifestować swoją idee, idee KOD-u, czyli antyrządowej organizacji, która niejednokrotnie wypowiadała się o polskiej polityce historycznej, pielęgnowanej przez obecny rząd polski w sposób - powiedzmy delikatnie - niewłaściwy.
I oto mamy newsa z dzisiejszego dnia w mediach liberalnych i lewicowych: napadli źli ONR-owcy, jakaś banda łysych pobiła skromnych KOD-owców. – ONR-wcy obrzucili nas wyzwiskami i obelgami. Krzyczeli: komuniści, złodzieje, pedały, czerwone świnie! Grozili, że trzeba nas zamordować. Kazali nam wynosić się z Polski – opowiada Szumełda tygodnikowi "Newsweek".
Byliśmy w pokoju. Zostaliśmy wyrzuceni z @mkijowski z placu przed Bazyliką Mariacką. Jesteśmy poszkodowani. pic.twitter.com/lG2ona9gcl
— Radomir Szumełda (@rszumelda) 28 sierpnia 2016
Kijowski tak to skomentował: – To było wstrząsające. W czasie kazania mówiono, że nie wolno zawłaszczać patriotyzmu, a zaraz potem młodzi patrioci postanowili się rozprawić z członkami KOD-u. To była duża grupa, kilkuset osiłków z flagami. Krzyczeli, że rozprawią się z nami po mszy. A Szumełda dodał: – Prosiłem ich: przekażmy sobie znak pokoju, a oni znowu bili nas, szarpali i lżyli. Twierdzi, że w czasie przepychanek został lekko ranny: ma zdarty naskórek na dłoni, dość obficie krwawił. – Będziemy się domagać od pana prezydenta i pani premier zajęcia jasnego stanowiska w sprawie napaści na członków KOD-u. To wszystko działo – zapowiada Mateusz Kijowski.
Niewątpliwie każdy Polak miał prawo pożegnać "Inkę" i "Zagończyka" - problem w tym, że KOD to organizacja skupiająca ludzi, którzy kariery robili w PRL, w systemie który taką "Inkę" skazał na śmierć. Mało tego, osoby powiązane z KOD niejednokrotnie pokazywali Polakom, że historia Żołnierzy Wyklętych jest im po prostu obca. W takim razie - raz jeszcze pytam - jaki sens miała akcja pokażmy się na pogrzebie?!