Joński zapowiada kontynuację cyrku-komisji. Chce przesłuchać... Kaczyńskiego. Za co? „Bo wiemy, jak było”
Komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych, pod przewodnictwem Dariusza Jońskiego (KO) nie bez powodu nazywa jest w przestrzeni publicznej... "cyrkiem". Polityk, po dwóch dniach przesłuchiwań Mateusz Morawieckiego, z których nie wynika kompletnie nic, zapowiada "dalsze kroki". Na jego celowniku jest teraz prezes PiS - Jarosław Kaczyński, który -jak twierdzi sam Joński - "nie pełnił wtedy żadnej funkcji, nie podpisywał żadnych dokumentów", no ale jednak...
W grudniu, kiedy władzę przejęła klika Donalda Tuska, co i rusz słyszeliśmy o powołaniu kolejnych komisji śledczych. Było to szeroko-komentowane m.in. przez polityków obecnej opozycji, którzy zalecają rządzącym wzięcie się do prawdziwej pracy...
Jedną z takich komisji jest ta do badania wyborów korespondencyjnych. Choć zapowiadano fajerwerki, przełomowe ustalenia i "wyciąganie konsekwencji" - poza cyrkiem, w którym główną rolę odgrywa jej przewodniczący - Dariusz Joński, nie widać nic. Nic, bo pytania posłów PiS są przerywane, podobnie jak odpowiedzi. Ponadto, notorycznie wyklucza się ich z obrad, na zasadzie panującej często w przedszkolu, czyli "bo tak".
Nic nie podpisywał, ale wiemy, jak było"
Niemniej jednak, po nieudanych przesłuchaniach byłego premiera - Mateusza Morawieckiego, Joński obrał sobie nowy cel - Jarosława Kaczyńskiego.
"Jarosław Kaczyński jest na końcu naszej listy przesłuchań [przed komisją ds. wyborów kopertowych], tak było w planie pracy, bo Jarosław Kaczyński nie pełnił wtedy żadnej funkcji, nie podpisywał żadnych dokumentów, ale według zeznań świadków i dokumentów to jednak on podejmował decyzje", rzucił na antenie TOK FM.