Gościem redaktor Doroty Kani w drugiej części programu Telewizji Republika "Koniec systemu" była wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska. - Mówienie o historii było ośmieszane. Konsekwencje tej polityki odczuwamy do dzisiaj. Tu chodzi o młode pokolenie, które nam rośnie, bez należytego podejścia do historii, tradycji, patriotyzmu. To się zaczyna zmieniać - mówiła w programie.
– Bardzo żałuję, że nie udało się przeprowadzić tej szerokiej nowelizacji dekomunizacyjnej, którą planowaliśmy w poprzedniej kadencji - mówiła Małgorzata Gosiewska.
– W tamtej kadencji udało się jedno i to bardzo ważna zmiana. Udało się przeprowadzić nowelizacje, która de facto wykluczyła funkcjonariuszy oraz tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa i innych służb PRL-owskiej z pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. To blisko 70. tych funkcjonariuszy, czy tych współpracowników, w tym kilkunastu ambasadorów straciło pracę w szeroko rozumianym Ministerstwie Spraw Zagranicznych i bardzo dobrze. Co ważne, bo to potwierdza, że tę nowelizację udało się dobrze przeprowadzić. Sądy odrzuciły przynajmniej do tej pory wszystkie odwołania w tych sprawach, pracowników którzy stracili pracę - dodała wicemarszałek Sejmu.
– Jest jeszcze wiele do zrobienia, ale też mamy tzw. resortowe dzieci, czyli kolejne pokolenia osób, które czują się związane w jakimś sensie z poprzednim ustrojem i tamtą polityką - powiedziała.
– Pamiętam taką wypowiedź byłego ministra spraw zagranicznych, polityka Platformy, pana Rosatiego, który mówił, że w okresie PRL-u współpraca ze służbami to była norma. To nie jest normalna, która w naszym państwie w tej chwili obowiązuje i na pewno obowiązywać nie będzie. Nie tych norm się trzymamy i nie takich życiorysów - kontynuowała.
– To co mówił pan Rosati jest nieprawdą. Może to była norma dla wielu współpracowników, ale dla wielu Polaków, którzy nie godzili się na taką współpracę, były oczywiście zamknięte drzwi do kariery - zauważyła Dorota Kania.
– Oczywiście, że tak: do kariery, do wyjazdów zagranicznych, do atrakcyjnej pracy, a przede wszystkim do tego resortu. To było oczywiste. Ktoś kto otrzymywał pracę i to taką z przywilejami w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, wykonywał służbę dodatkową, nie pracował dla niepodległego państwa polskiego, tylko w zupełnie innych sprawach funkcjonował tam i trudno uwierzyć, że ta sama osoba w nowej rzeczywistości, będzie pracowała dla państwa polskiego. To są rzeczy sprzeczne - zaznaczyła Małgorzata Gosiewska.
– Wywodzę się z Porozumienia Centrum i pamiętam, kiedy ogłosiliśmy potrzebę deubekizacji, wyczyszczenia państwa polskiego z tej niechlubnej przeszłości, to byliśmy traktowani jako oszołomy, czarownice, uznawane było to za kompletne szaleństwo. Powiedzmy sobie szczerze, że ta ocena była dość powszechna w tych środowiskach wpływowych - mówiła.
– Mówienie o historii było ośmieszane. Konsekwencje tej polityki odczuwamy do dzisiaj. Tu chodzi o młode pokolenie, które nam rośnie, bez należytego podejścia do historii, tradycji, patriotyzmu. To się zaczyna zmieniać. Tu polityka Prawa i Sprawiedliwości przynosi swoje skutki, ale już widzimy reakcje na to, jak na przykład w wypadku żołnierzy wyklętych. Temat, który staje się taki modny, piękny dla młodego pokolenia, więc trzeba to zakwestionować, podważyć, zasiać wątpliwość i to się zaczyna dziać- zauważyła polityk.
Redaktor prowadząca zauważyła, że w Polsce jest wielu młodych utalentowanych ludzi, a mimo to w MSZ-cie była blokada i takie osoby nie były dopuszczane do pracy tam. - Była blokada ponieważ panowie i panie pilnowali swoich posad, biurek, interesujących wyjazdów zagranicznych, prywatnego interesu. Na to nakłada się interes szerszy. W polityce Platformy Obywatelskiej, takiej niezależnie prowadzonej polityki zagranicznej nie było - stwierdziła Gosiewska.
– Pamiętam wielokrotnie posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych, przesłuchania kandydatów na ambasadorów, kiedy pytaliśmy o ich cele, zamierzenie, jako przyszłego ambasadora, to ich cele to była polityka europejska, Unii Europejskiej, ale my mówiliśmy "gdzie Polska polityka", "nie, my realizujemy politykę europejską" - wspominała.
– Po efektach polskiej polityki zagranicznej widzimy, że właśnie teraz ta polityka jest prowadzona, to dzieło prezydenta Andrzej Dudy i jego współpracowników. To są efekty pracy pana premiera Morawieckiego, ale również wszystko to jest wspierane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Mamy świetnych dyplomatów, pojawiają się młode kadry. Na te kadry MSZ się otwiera i oby jak najszerzej, oby jak najwięcej przychodziło nam właśnie dobrze wykształconych, młodych, polskich patriotów, bo to jest właśni przyszłość - dodała.
– Nieszczęściem są ludzie, którzy nie mają żadnych związków ze służbami a są duchowymi spadkobiercami tych służb PRL-u, ludzi którzy ich wykształcili. To byli wychowankowie Bronisława Geremka - zauważyła Dorota Kania.
- Tak i przez lata dobrze pilnowali, by nikt nowy nie mógł wejść w ten resort, nawet jeśli pojawiali się bardzo fajne osoby ze środowisk naukowych, świeża krew. Oni byli pozbawiani możliwości awansu, interesujących wyzwań, wysyłania na takie placówki, które nie były interesujące z punktu widzenia tzw. gmachu - powiedziała polityk.
Najnowsze
Gwiazda NBA LeBron James zawiesza konta w mediach społecznościowych
Ponad 800 osób może zostać zwolnionych w Raciborzu. Rafako dziś podjęło decyzję!
Mocne. Gembicka zgłasza wniosek o przebadanie Kołodziejczaka na obecność substancji psychoaktywnych
Szef SEC zrezygnował, rynek kryptowalut wystrzelił w górę!