– Pierwszorzędną rzeczą w tej sprawie jest horror, który się dzieje na wieży smoleńskiego lotniska – ocenił w programie „Chłodnym okiem” Cezary Gmyz. – To, co się dzieje na wieży, gdzie kilka osób rzuca naprawdę ciężkimi słowami... W życiu nie myślałem, że do swoich obowiązków można podchodzić z taką dezynwolturą – dodał dziennikarz śledczy.
– Wczoraj mieliśmy do czynienia z ważnym wydarzeniem – ocenił Cezary Gmyz odnosząc się do opublikowania przez Naczelną Prokuraturę Wojskową nagrań z wieży smoleńskiego lotniska. Jednak mimo zapowiedzi, Naczelna Prokuratura Wojskowa nie opublikowała stenogramów z samolotu Jak-40, lądującego w Smoleńsku przed katastrofą Tu-154.
– Prokuratura zdecydowała się zorganizować konferencję, ale nie zapowiedziano jej w kalendarzu Polskiej Agencji Prasowej. Natomiast na 20 minut przed konferencją pojawiły się o tym informacje na Twitterze – wyjaśniał Gmyz. Podkreślał, że dziennikarze nie mogli odpowiednio się do niej przygotować. – Major Maksjan, z całym szacunkiem do jego prokuratorskich zdolności, nie ma pojęcia o sprawie – zaznaczył Cezary Gmyz.
Jego zdaniem stenogram jest bardzo źle przygotowany i w pewnym momencie się urywa, nie ujawniając wszystkich informacji. – Nie chodzi o to, czy słychać komendę o zejściu na 50 m, czy 100 m. Tupolew, jak wyjaśniało wielu ekspertów, na 100 m zaczął odchodzić i wtedy stało się coś, co spowodowało jego upadek – mówił dziennikarz śledczy.
W jego opinii pierwszorzędną rzeczą w tej sprawie jest „horror, który się dzieje na wieży smoleńskiego lotniska”. – Zarówno kabina Jaka, jak i Tupolewa to tzw. kabiny sterylne, gdzie słychać tylko słowa związane z procedurą lądowania. Natomiast to, co się dzieje na wieży, gdzie kilka osób rzuca naprawdę ciężkimi słowami... W życiu nie myślałem, że do swoich obowiązków można podchodzić z taką dezynwolturą – mówił Cezary Gmyz.