– Z Lechem Wałęsą jest taka ciekawa sprawa. Jedna z jego córek ma na imię Brygida, na cześć św. Brygidy, ale powiedzmy, że jest niezwykle niepokorna. Brygida wyszła za mąż za hardcorowego palikociarza i była mocno skonfliktowana z ojcem. Po latach doszło do pojednania z Wałęsą, a teraz Brygida przebywa w klimatach buddyjskich i przez całe dnie w biurze Lecha Wałęsy palone są kadzidełka. Wałęsa nawdycha się takich kadzidełek, a potem leci do mediów. Ostatnio mówił, że teczki Kiszczaka są sfingowane – powiedział w "Chłodnym okiem" dziennikarz śledczy "Do Rzeczy" i TV Republika Cezary Gmyz.
Gmyz powiedział również, że Lech Wałęsa traktuje Matkę Boską w klapie, jak pogański amulet, ponieważ były prezydent nosił również inne rzeczy, co do których egzorcyści są przekonani, że chrześcijanie nie powinni ich mieć.
Dziennikarz śledczy zwrócił także uwagę, że dziś odbędzie się proces dyscyplinarny prokuratora Niezgody, który ma doprowadzić do uchylenia jego immunitetu. Gmyz dodał, że Niezgoda odegrał dużą rolę w aferze podkarpackiej. – Do całego procederu prokurator apelacyjną Annę H. wciągnął prokurator Niezgoda, był prominentną osobą. Niezgoda ma przygotowane zarzuty znacznie poważniejsze, niż Anna H., ma bodajże 400 tysięcy korzyści majątkowej. Rację miał Zbigniew Ziobro, że te procesy dyscyplinarne się tak ślimaczą, bo moim zdaniem Niezgoda powinien siedzieć w więzieniu już dawno – ocenił.