– Zapewne niektórzy pamiętają rozmowę między Wojciechem Jaruzelskim i Michaiłem Gorbaczowem, podczas której Jaruzelski zapewnił, że jeśli chodzi o polską armię, to on na pokolenia zabezpieczył dominację środowisk związanych ze Związkiem Sowieckim. Wydawało się wówczas, że mamy do czynienia z pewną bufonadą. Później jednak zapoznałem się z dokumentami dotyczącymi systemu nazwanego „złotym funduszem”. Wpływy tych ludzi można było niedawno zaobserwować, gdy z wojska odeszło kilku generałów współodpowiedzialnych za osłabianie polskiej armii. Rozpoczął się wówczas medialny, zmasowany atak, który wciąż trwa – mówi w najnowszym numerze Gazety Polskiej Antoni Macierewicz.
W najnowszym numerze „Gazety Polskiej” Z Ministrem Obrony Narodowej rozmawia Dorota Kania.
Mijają dwa lata, odkąd został Pan ministrem obrony narodowej. Była konferencja prasowa, na której mówił Pan o sukcesach. A co sprawiało największe problemy przez ten czas?
Problemy wewnętrzne, przed którymi stoi wojsko. Polska armia, podobnie jak cały nasz kraj, na skutek nieprzeprowadzenia niezbędnych zmian po 1989 roku, przeszła proces, który można nazwać „ewolucją wsteczną”. Między innymi zachowano wiele negatywnych postaw i struktur, będących w rzeczywistości utrwaleniem systemu komunistycznego, chociaż pod inną nazwą i w innym zewnętrznym opakowaniu.
To jest odczuwalne także dzisiaj?
Tak, ponieważ przeprowadzenie głębokich, trwałych zmian jest trudne i wymaga czasu. A na obecną sytuację miały wpływ decyzje podejmowane jeszcze w latach 80-tych poprzedniego stulecia. Chcę jednocześnie podkreślić – absolutna większość kadry oficerskiej to lojalni, profesjonalni żołnierze, którzy bohatersko sprawdzili się w misjach zagranicznych (Afganistan, Irak, Kuwejt, Bałkany) i w ciężkiej pracy codziennej w kraju. Rzecz w tym, że czasem decyzje z przeszłości – o których nie mieli nawet wiedzy – i błędy cywilnych elit politycznych tak ukształtowały strukturę armii, że uniemożliwiały jej rozwój.
O jakich decyzjach Pan mówi?
Zapewne niektórzy z państwa pamiętają rozmowę między Wojciechem Jaruzelskim i Michaiłem Gorbaczowem, podczas której Jaruzelski zapewnił, że jeśli chodzi o polską armię, to on na pokolenia zabezpieczył dominację środowisk związanych ze Związkiem Sowieckim. Wydawało się wówczas, że mamy do czynienia z pewną bufonadą w wykonaniu Jaruzelskiego – ot, takim rzuceniem nieuprawnionego stwierdzenia, niemającego żadnego zakorzenienia w faktach. Później jednak zapoznałem się z dokumentami dotyczącymi systemu nazwanego „złotym funduszem” (oficjalna nazwa: Fundusz Przyspieszonego Rozwoju).
Czym jest złoty fundusz?
To sformalizowana grupa ludzi, którzy przynależność do złotego funduszu mieli zapisaną w oficjalnych dokumentach personalnych
żołnierza. To byli młodzi ludzie, wyselekcjonowani na początku lat 80. z całej kadry oficerskiej, jako ci, którzy będą w przyszłości dowodzili polską armią. Wojsko miało czuwać nad ich rozwojem i przygotowaniem do roli dowódców.
Czytaj całość w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”. Od środy w kioskach.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.