Trwa obecnie protest środowisk aborcyjnych przed polskim Sejmem. Kobiety protestują z powodu odrzucenia przez Sejm ustawy o dekryminalizacji aborcji. Na wiecu przypominającym dawne, bolszewickie manifestacje dominuje język wulgarny, nienawiść, kłamstwo oraz apel organizatorów by nie rozmawiać z Telewizją Republika.
Pod Sejmem pojawiła się jako pierwsza tzw. Babcia Kasia - bolszewicka manifestantka, która zasłynęła pluciem na policjantów, biciem proliferów oraz wulgarnym językiem. W sposób nachalny zaczepia naszego reportera z Telewizji Republika próbując sprowokować go do reakcji. Agnieszka Czerederecka ze sceny ostrzega, żeby uczestniczki i uczestnicy demonstracji nie rozmawiali z Telewizją Republika.
A sama demonstracja? Pojawiło się na niej 200-300 osób. Dominuje przekaz do jakiego przyzwyczailiśmy się ze strony Strajku Kobiet, czyli wulgarne hasła, hejt na normalne kobiety - matki, nienawiść do proliferów, którzy przyszli organizować kontrmanifestację.
„Mamy prawo was rozliczać, nie zdaliście egzaminu. Giertych, ty oszuście, obiecałeś, że prędzej złożysz mandat, niż złamiesz dyscyplinę, a właśnie ją złamałeś. Oddaj mandat!” - grzmiała Agnieszka Czerederecka z OSK. - Adwokacik z parciem na szkło. To nacjonalista. - Oprócz Giertycha mamy cały PSL, który głosuje z PiS-em i Konfederacją". I podsumowuje: - Zwalniamy was [posłów]! Żądamy dymisji Kosiniaka-Kamyszka!".
- PSL doszedł do władzy, walcząc z tymi, od których dostawałyśmy wpier..., a teraz jest razem z nimi. Są teraz dwie koalicje. Jedna to PO i lewica. A druga to PSL, PiS i Konfederacją - mówi ze sceny Marta Lempart.
Wulgarność tych kobiet przeraża, jak również uprzytamnia nam, że trzeba chronić najmłodszych w naszym społeczeństwie od tego typu osób, postaw czy haseł. Polskie społeczeństwo nie może być molestowane przez aborcjonistki, nie może być zezwolenia na tego typu zachowania w miejscach publicznych, gdzie gwałci się podstawowe prawa ludzi do bezpiecznego przemieszania się po polskich ulicach.
Trzeba jeszcze dodać, że dziś w Sejmie Donald Tusk powiedział, że "okazało się iluzją, że zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego stanowią większość w Sejmie. Nie, stanowimy mniejszość w tym Sejmie". Premier przyznał, że czuje się "bardzo źle" z tym, że nie znalazł argumentów, by przekonać tych, którzy zagłosowali inaczej niż on. "Macie prawo uważać, że na tym etapie nie daliśmy rady" - powiedział. Zastrzegł przy tym, że "jako człowiek ma czyste sumienie", ponieważ robi wszystko, by "piekło kobiet - symboliczne, a czasami prawdziwe - zniknęło, by kobiety w Polsce czuły się podmiotowo". Dlatego o Tusku Lempart i spółka mało wulgarnie wypowiadały się albo wcale.