Zatrzymana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne grupa osób podszywających się pod funkcjonariuszy tajnych służb nie tylko powoływała się na wpływy w organach państwowych, lecz także miała werbować współpracowników wśród wysokich rangą urzędników administracji i menedżerów spółek Skarbu Państwa – ustaliła „Gazeta Polska”.
Ta sprawa obnaża patologię służb specjalnych za rządów PO–PSL. W ubiegłym tygodniu agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA) na polecenie Prokuratury Regionalnej w Katowicach zatrzymali osiem osób. Wszyscy usłyszeli zarzuty powoływania się na wpływy w instytucjach państwowych, w tym służbach specjalnych. Gang działał przez ponad dwa i pół roku, podszywając się pod pracowników Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Za wynagrodzenie oferowali oni biznesmenom pośrednictwo w załatwianiu korzystnych dla nich rozstrzygnięć w administracji państwowej, a także roztoczenie parasola ochronnego służb specjalnych.
Z ustaleń „GP” wynika, że to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Fałszywi funkcjonariusze aktywnie prowadzili działalność operacyjną. Werbowali współpracowników wśród urzędników państwowych i menedżerów spółek Skarbu Państwa. Stworzyli w ten sposób sieć przynajmniej kilkunastu agentów, którzy przekazywali im informacje i pomagali w przestępczym procederze (także niszczeniu niewygodnych urzędników). Ci, którzy się zgodzili na współpracę, najprawdopodobniej nie wiedzieli, że mają do czynienia z oszustami. Z ustaleń „GP” wynika, że katowiccy śledczy – w ramach jednego ze ściśle tajnych wątków – sprawdzają, czy nie doszło do sprzedaży stworzonej sieci współpracowników obcym służbom specjalnym. Kilku członków grupy bardzo często jeździło do Rosji, na Białoruś i Ukrainę.
„Mel Gibson” niszczy ministra
Krzysztof Łanda w listopadzie 2015 r. został wiceministrem zdrowia odpowiedzialnym za nadzór nad wielomiliardowym rynkiem leków w Polsce. Niespełna półtora roku później odszedł z zajmowanego stanowiska. Przy tej okazji nie zabrakło wątpliwości. Wskazywano na jego rzekomo niejasne kontakty z firmami farmaceutycznymi. Tym bardziej że przed objęciem stanowiska wiceministra był prezesem fundacji, która otrzymywała od niektórych z nich dotacje.
Jednak dziś wszystko wskazuje, że za jego odwołaniem stoi gang fałszywych funkcjonariuszy służb specjalnych zatrzymany przez CBA. W lipcu 2017 r. „Gazeta Finansowa” opublikowała fragmenty nagrań, jakoby pracownik SKW zwerbował do współpracy związanego z pismem Łukasza Pawelskiego. Tym funkcjonariuszem był Przemysław W., który chwalił się na jednym z nagrań, że to on „załatwił” Łandę.
Kilka miesięcy wcześniej dostarczał uderzające w Łandę materiały. Łukasz Pawelski opublikował je na łamach portalu kulisy24.com, który poprzez firmę żony kontrolował paliwowy baron Paweł K. Pod koniec 2017 r. został on aresztowany. Prokuratura Okręgowa we Włocławku postawiła mu zarzuty wyłudzenia kilku milionów podatku VAT. To m.in. jego zeznania doprowadziły potem do rozbicia grupy fałszywych pracowników służb.
Łanda w rozmowie z „GP” przyznaje, że Przemysława W. spotkał raz. Przemysław W. przedstawił się jako funkcjonariusz SKW. – Usiłował podpytać mnie o różne rzeczy, które działy się w Ministerstwie Zdrowia. Zapamiętałem go, bo trochę przypominał mi Mela Gibsona – przyznaje Łanda i dodaje: – Ktoś kazał we mnie uderzyć tej grupie. Zrobiono to przez „Gazetę Finansową” i kulisy24.com. Wytoczyłem Pawelskiemu trzy sprawy przed sądem. Są w toku.