Gadowski: Afera reprywatyzacyjna to gospodarczy antysemityzm III RP, również rządu PO-PSL
Dzisiaj doszło do zatrzymania Bogusław P., prawej ręki Jana B., podkarpackiego działacza PSL. Chodzi o przyjęcie 700 tys. łapówki. W rozmowie z Marcinem Bąkiem sprawę komentował Witold Gadowski. – To nie może dziwić. Od 1990 r. PSL jest organizacją, która bardzo często wykorzystuje państwo, dla prywaty rodzinnych klanów. To najbardziej prorosyjska partia, z tych, które istnieją w Polsce – zauważył publicysta.
– Gdzie nie sięgało oko opinii publicznej, tam był nepotyzm. PSL to wyprany ZSL. Ostrzegałem kiedyś ś.p. Romana Bartosze przed zadawaniem się z tymi ludźmi. To ludzie bezwzględni. Bardzo duże wpływy ma PSL w takim mieście jak Kraków. Miasta w którym do dziś rządzi postkomunistyczny prezydent Krakowa, tam panuje pewien klucz, wedle którego zatrudniani są czynownicy PSL. Byli wsadzani do rządu, w czasach koalicji PO PSL, zwłaszcza panie zadające się z panem Majchrowskim, później lądowały w rządzie – zauważył Witold Gadowski.
– Złodziejstwo w Krakowie zaczęło się w latach 90-tych. Wyłudzaniem kamieniec z mienia pożydowskiego, ludzie ginęli w Auschwitz, a postkomunistyczne hieny, najczęściej powiązane ze służbami, żerowały na tym. Przed chwilą wróciłem z radia, gdzie prowadziłem audycję z panią, która działa w stowarzyszeniach lokatorskich. Ona nam powiedziała takie rzeczy, że pan poseł Kropiwnicki stracił rezon i powiedział, że to wszystko wymaga zbadania. Ona powiedziała, że to nie tylko sprawa Jolanty Brzeskiej, ale niedawno pobity został jeden z kluczowych świadków, za to, że chciał zeznawać. Kilka miesięcy temu zgłoszono to do ABW. Wedle wyliczeń tego społecznego komitetu mowa o wyłudzeniu nieruchomości wartych 4 miliardy złotych. To ma strukturę piramidy, a prawnicy teraz zamykani to dolne piętro tej piramidy. To jest zorganizowane jak dobre przedsiębiorstwo, są departamenty zajmujące się różnymi sprawami. Sceny jak z filmów sensacyjnych, a my o tym nie słyszeliśmy – dodał publicysta.
"To wszystko była czysta fikcja"
Marcin Bąk zadał pytanie o to, czy tego typu sprawy na południu Polski zostaną kiedyś wyjaśnione. – To były tak bezczelne sprawy, np. kamienica przy ul. Długiej, przejęta przez właścicielkę z Hamburga, która udzieliła pełnomocnictw. Okazało się, że ta kobieta nie mieszkała w Hamburgu, że takiej ulicy w Hamburgu, jaka była podana w pełnomocnictwie nawet nie ma. To wszystko czysta fikcja. Sprawy reprywatyzacyjne ciągną się od okrągłego stołu. Namawiałbym, żeby stowarzyszenia żydowskie na Zachodzie zainteresowały się mieniem pożydowskim. Ile tego mienia zostało bezprawnie przejęte, a ludzie ginęli w obozach śmierci. Zamiast domagać się dziwnych odszkodowań, to może by zaczęli się domagać wyjaśnienia tych spraw. Tu mamy do czynienia z gospodarczym antysemityzmem elity III RP, w tym również poprzedniego obozu rządzącego – zakończył Witold Gadowski.