Frank Taylor rzetelnie wskazał obłudę wcześniejszych "ustaleń" komisji. "Rekonstrukcja samolotu w takich sytuacjach jest normą"
Gościem red. Aleksandra Wierzejskiego w programie "W punkt" był członek Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Katastrofy Lotniczej Frank Taylor. – Gdy pojawiłem się tu pierwszy raz, widziałem, że praca zmierza we właściwym kierunku. Później nastąpił szczegółowy przegląd poprzednich raportów. To umocniło mnie w przekonaniu, że brakuje tam rzetelnych dowodów – mówił ekspert.
– Trzy lata temu zwróciła się do mnie federacja rodzin katyńskich z prośbą się o analizę doczesnych raportów. Byłem tym zainteresowany. Nie zabrało mi wiele czasu spostrzec, że wiele rzeczy się nie zgadza. Nie były to w żadnym wypadku niezależne dokumenty. Napisano, że był to wypadek samolotu, który miał niską prędkość – przywołał ustalenia pierwotnych komisji.
Przeżywalność
Badałem wiele katastrof, praktycznie zawsze ktoś przeżył. Wszystkie te wypadki wyglądają uderzająco podobnie. Ten przypadek jest szczególny. Fakt, że nikt nie przeżył, powinien nakierować badaczy na problem przeżywalności. Badacze w Wielkiej Brytanii. Kanady czy USA, najpierw przetransportowałoby się wszelkie szczątki. Rekonstrukcja samolotu w takich sytuacjach jest normą – odniósł się.
Jakość pracy podkomisji
– Gdy pojawiłem się tu pierwszy raz, widziałem, że praca zmierza we właściwym kierunku. Później nastąpił szczegółowy przegląd poprzednich raportów. To umocniło mnie w przekonaniu, że brakuje tam rzetelnych dowodów – opisał gość.
– Jest wiele dowodów, którym chciałbym się jeszcze przyjrzeć. Nikt nie zna się na wszystkim. Sztuka badania polega na tym, że trzeba wiedzieć, kiedy należy oddać analizę kolejnym badaczom, bardziej rzetelnym w konkretnej dziedzinie – kontynuował.
Drzwi samolotu
– Widziałem wiele miejsc wypadku. W żaden sposób drzwi samolotu nie mogły się dostać w takie miejsce przy przyjętej obecnie wersji. Dziś widziałem zdjęcia i model tej części samolotu. Pytanie czy wszystko jest spójne? Zazwyczaj mając teorię, próbuje się ją potwierdzić. My jednak każdą teorię podważamy. Jeśli w żaden sposób się to nie udaje, można przyjąć, że jest prawdziwa – opisał metodologię prac.
– Żaden eksperyment nigdy nie dowiedzie dokładnie tego co stało się w rzeczywistości, jednak zawsze będzie wybitnie analogiczny – dodał.
Innowacja badaczy amerykańskich
– To zdecydowanie krok dalej w badaniach. Widziałem cyfrowe rekonstrukcje jak samolot jest niszczony na ziemi To, w jaki sposób odbywa się to teraz, jest niezwykle istotne z uwagi na to, że nadal nie mamy wraku. Mamy do czynienia z innowacyjnym podejściem, ponieważ jesteśmy do niego zmuszeni – tłumaczył.
Krater po-uderzeniowy
– Krateru, którego każdy by się spodziewał, nie ma. Skoro go brak, dlaczego samolot rozpadł się na dziesiątki tysięcy elementów? – pytał.
Błąd pilota?
– Nie wykluczałbym błędów po stronie planowania czy przygotowywania tego lotu. W raporcie nie chodzi jednak o wskazywanie winnych, a o ukazanie prawdy. Jeśli szuka się winnego, zawsze kogoś się znajdzie. Chcemy wprowadzić porządek, uzyskać rekomendacje i wytłumaczyć rodzinom ofiar sposób, w jaki zginęli ich najbliżsi – podsumował.