Gościem redaktora Aleksandra Wierzejskiego w programie „10.04.2010. Fakty” na antenie Telewizji Republika był dziś Tomasz Ziemski, przewodniczący Zespołu Analiz Systemowych i Rekonstrukcji w podkomisji smoleńskiej.
Prowadzący zapytał swojego gościa o to, jak – krok po kroku – manipulowano opinią publiczną już od pierwszych chwil po katastrofie z 10 kwietnia 2010 r., w której zginął urzędujący prezydent RP, Lech Kaczyński wraz z małżonką, delegacją i załogą rządowego Tu-154M.
– W pierwszych minutach po katastrofie do członków Platformy Obywatelskiej został rozesłany taki komunikat: „katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 m. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”. To przedstawił pan Mirosław Kokoszkiewicz, powołując się na Śp. Generała Sławomira Petelickiego- powiedział gość Telewizji Republika.
– Ta informacja wywołała pewien szok. Ludzie zastanawiali się, jak można – bezpośrednio po zdarzeniu – insynuować przyczyny katastrofy. Przecież nie powstała jeszcze wówczas żadna komisja, nic nie zostało zbadane, ale niektórzy już wydali werdykt. Opinia publiczna była zaciekawiona, kto był autorem tych słów.-przypomniał.
– Domysły były, że wyszło to z „trójkątu”: Donald Tusk, Paweł Graś, Radosław Sikorski. Po pewnym czasie, kiedy pan Radosław Sikorski był w programie Moniki Olejnik, która zapytała go o tę sprawę, odpowiedział w ten sposób: „Jeśli ja słyszę, że otrzymaliśmy z wieży, że samolot zawadził o drzewo i spadł, to ja odgaduję, że ktoś ten samolot sprowadził za nisko”- mówił rozmówca redaktora Wierzejskiego.
– Pan Radosław Sikorski wykluczył więc np. usterkę techniczną, tylko od razu stwierdził, że ktoś skłonił pilotów do lądowania. Taka narracja była więc od samego początku- wspomina Ziemski.
– Kiedy opinia publiczna dowiedziała się, że nie będzie międzynarodowej komisji badającej wypadek, że będą badać go tylko Rosjanie, że śledztwo zostało przekazane stronie rosyjskiej, która nie przekazała Polakom oryginalnych czarnych skrzynek, a podobno tylko osiem kopii- każda inna od poprzedniej. Te wszystkie wątpliwości pan Adam Michnik określił jako „bredzenie siwej kobyły”.
– Ludzi, którzy mieli wątpliwości co do przebiegu katastrofy w Smoleńsku nazywano „oszołomami”, a to, co mówili, określano jako „bzdury”. Nawet nie „kłamstwa”, ale bzdury, brednie-podkreślił przedstawiciel podkomisji smoleńskiej.
Tomasz Ziemski przypomniał także, jak o tragedii smoleńskiej pisała prokremlowska prasa.
– Lech Kaczyński w rosyjskiej prasie był przedstawiany jako „rusofob”, natomiast Donald Tusk to był ten polityk, który chce tego „odprężenia”, dobrych relacji z Rosją i, nomen omen, po tej katastrofie stało się zadośćuczynienie, że jego marzenia się spełniły. „Teraz następuje inna karta w historii naszych stosunków”- mówił ekspert.